Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
1/100


Dzisiaj dzień 1 kolejny w moim życiu. Tak wiem. Teraz te walkę podjęłam z mężem. Założyłam sobie keto, bo lubię ten styl zywienia, a że mam problemy z jedzeniem, keto jest dla mnie łatwiejsze. Przy diecie keto praktycznie zawsze się najadałam i nie mialam wyrzutów insuliny, nie mam też napadów wilczego głodu. Na keto nie przeraża mnie, że coś jest smażone albo ma majonez. Nie przeraża mnie bita śmietana ze słodzikiem. Na keto można zjeść deser, a w mojej głowie przy "zwykłej" diecie nie można. Jak już zjem jedna rzecz spoza listy na zwykłej diecie to wszystko już ch.. w bombki strzelił. 

Na śniadanie to co widać 😀

Potem zapchalismy się orzechami, bo coś tak było nam głodno, ale nie na tyle by zjeść obiad. 

Na kolację frytki z karkówki z sosem czosnkowym, cukinia z patelni, połowa camemberta i warzywa. Bilans zakończony z wynikiem 2500 kcal. 

Zdecydowanie mogłam dać więcej cukinii, a mniej surowizny. Cukinia była pyszna 😀. 

Mężu całkiem zadowolony z pierwszego dnia. Lodówka zamknęła się o 17.00, teraz pora trawić. Przez obowiązki domowe i wszechobecny deszcz, nie zrobiłam dzisiaj jakiejś super aktywności fizycznej. Jutro czeka mnie ogarnianie jedzenia na przyszły tydzień. 🙈 A od poniedziałku pracka. Dobrze, że w piątek święto. 

W lodówce mam awaryjnie śmietanę 30 i mascarpone jakby mnie coś przypylilo na słodkie. Usunęłam swoje poprzednie wpisy, bo nie chce czytać swoich porażek po 14 dniach czy po miesiącu. 

Mam w sobie ten wewnętrzny głod, ktoś kto kiedykolwiek miał jakiekolwiek zaburzenia odzywiania to wie o czym mowa. Chociaż nie jestem głodna. To, że mój mężu jest razem ze mną na diecie jest super. Postanowiłam, że będę mu mówić jak będzie mi ciężko. Żeby mnie motywował i rozmawiał ze mną o tym. 

A to pisanie to moja forma terapii. 

Skad się wzięły u mnie zaburzenia odżywiania? Oczywiście, że z domu. Moja mama odchudzała mnie od kiedy pamiętam. Jedzenie rodzinnych obiadów zawsze było dla mnie powodem do stresu. Dookoła wszystkie kobiety w rodzinie patrzyły mi w talerz - mama, babcia ,ciotka. Czy nie wzięłam za dużo ziemniaków, czy nie zjadłam za dużo sosu, czy na talerzu nie mam za dużo ciasta. Nie byłam grubym dzieckiem jak patrzę teraz na zdjęcia. W technikum ważyłam 90 kg, czyli połowę tego co teraz. Przerażające wiem. A i tak mimo tego, moja mama cały czas mnie kontrolowała z jedzeniem. Nie ważne czy byłam głodna, zawsze musiałam jeść w porach, które ona uważała za słuszne. Zawsze musiałam jeść to co ona mi kazała i w ilości jaki ona mi kazała. Nieważne, że czasami miałam ochotę na więcej, bo najzwyczajniej w świecie byłam nienajedzona i chciałam dojesc. Dopóki się nie wyprowadziłam z domu, czyli do 20 roku życia, mogłam na śniadanie zjeść 2 kanapki i na kolację też. Jak roslam i potrzebowałam więcej jedzenia to zawsze gdzieś dojadalam po koleżankach. Wszyscy się cieszyli, że ładnie zjadam i było git. Bo u koleżanek nigdy nie marudzilam nad talerzem. Na słodycze też miałam mega ograniczenia, tak samo jak na chrupki. Mój brat był szczupły więc jadł wszystko do woli, a ja w ich oczach byłam gruba więc miałam wszystko ograniczone. Na obiad zawsze dostawałam stała porcje. Czasami udało mi się coś więcej wydusić jak mama miała dobry dzień albo tata się za mną wstawił, albo były dania typu placki ziemniaczane czy pierogi. Wiem, że stąd mam zaburzona relacje z żywieniem. Teraz jestem dorosła, mam pieniadze i stać mnie na to żeby kupić sobie do jedzenia co tylko chce. Mogę próbować wielu rzeczy, jeść to co lubię. W każdej chwili iść do sklepu po batona czy innego śmiecia. Mam szczęśliwe życie. Nie odchudzam się żeby być jakaś szczupła laska, chciałabym ważyć około 100 - 120 kg. Podobają mi się takie kobiety. Moja obecna waga 180 kg zdecydowanie mnie ogranicza. Zastanawiam się nad psychoterapia. Ale jak widzę koszty takiej "przyjemności" to mi słabo. Moja mama nigdy nie chciała dla mnie źle. Mamy super kontakt i dzwonimy do siebie codziennie, ale wiem, że to przez nią się borykam z tym. Nie mam do niej żalu, wiem, że chciała dobrze, ale wyszło jak wyszło. 😂

  • waskaryba

    waskaryba

    6 listopada 2022, 11:56

    Piękne smaczne jedzonko ja mówię na takie zestawy ,,burza smaku,, uwielbiam powodzenia trzymam kciuki i zapraszam do wspólnego trudu 🍀

  • Janzja

    Janzja

    6 listopada 2022, 07:36

    Hm ja pamietam jak czasem sie smiano z mojego apetytu jak roslam, a zarazem np mialam tez babke jaka wpychala mi na sile jedzenie - nienawidzilam tam jezdzic. Wydaje mi sie, ze wszystkie te ingerencje kontrolujace czy oceniajace w jakis sposob emocjonalnie potem sie przyczynily do problemow z jedzeniem, a poza tym ogolnie problem z emocjami. Jesc tez i napychac sie zaczelam wiecej jak sie wzorzec zrobil taki, ze ojciec po pijaki umial wyjesc wszystko z lodowki i jadlam na zapas bo potem moglo juz nie byc. Ale granice bulimii przekroczylam typowo z emocji i checi autoagresji jako potrzeby pomocy jaka w sobie dusilam. Pracuje na siebie tez sama od czasu szkoly i zachlysnelam sie ostatecznie tym, ze dlugo nie bylo mnie na nic stac, a potem moglam probowac co chce bo moge. Ot taki misz masz niskiej umiejetnosci dbania o siebie.

    • makaroniara

      makaroniara

      7 listopada 2022, 18:42

      Dorośli chyba nie zdają sobie sprawy jaka krzywdę potrafią zrobić dziecku. Niektórzy nawet nieświadomie.