Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

27 lat. Emigrantka, wieczna odchudzaczka. Lubię różowe wino i cięte kwiaty [wazon w pokoju zawsze pełny]. Zaczynam przygodę z bieganiem.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 478
Komentarzy: 8
Założony: 24 marca 2015
Ostatni wpis: 30 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malaiwi

kobieta, 36 lat,

159 cm, 105.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 marca 2015 , Komentarze (6)

Jupi! :-)

przełamałam magiczny piąty kilometr! :)

..a waga nadal stoi jak zaklęta :P

29 marca 2015 , Komentarze (1)

miniony tydzień przyniósł mi:

kilka fajnych zrealizowanych przepisów - przede wszystkim na pyszne śniadanka, które chętnie wykorzystam w przyszłości.

regularne do 90% posiłki.

ale chyba, co najważniejsze - rozbudzoną fascynację bieganiem oraz budowanie dystansu z każdym dniem !!! :-)

..oraz pierwszy cheat meal :-)


!!!! po 14dniach waga nadal stoi. ostatni spadek zanotowałam bodajże w minioną niedzielę.

niemogęniemogęniemogę się zniechęcic.

najfajniejsze posiłki minionych dni to.......:

omlet bananowy z dwóch jaj + truskawki + płatki migdałów + cynamon

dwa jajka blenduję z pokrojonym bananem i taką masę wylewam na suchą patelnię, smażę ostrożnie z dwóch stron. smaruję lekko jogurtem naturalnym, dodaję owoce i płatki migdałów. sypię lekko cynamonem.

....to chyba moje ulubione śniadanie ! <3

grahamka z awokado z sokiem cytrynowym

pół awokado rozgniecione widelcem w miseczce, skropione sokiem z cytryny.

uwielbiam awokado, więc taka "pasta" mi wystarczy i bardzo smakuje.

oraz moja ulubiona, ukochana sałatka! (już poporcjowana w pudełkach)

składniki:

- mix sałat, dwie garści pełnoziarnistego makaronu, ser feta, pomidory suszone, pestki dyni (tutaj użyłam płatki migdałowe i trochę orzechów ziemnych)

makaron gotujemy al dente, fetę oraz pomidory odsączamy i kroimy na mniejsze kawałki (oleju z pomidorów używam do podlania sałatki jeśli na końcu wydaje mi się za sucha), pestki dyni prażymy na patelni. mieszamy wszystkie składniki a z wierzchu posypujemy pestkami prosto z patelni. pyszka !


życzę ubywających centymetrów oraz kilogramów wszystkim i każdemu z osobna tutaj :-)))))

25 marca 2015 , Skomentuj

po dzisiejszej bombie, która wybuchła między mną a kandydatem na męża ( oczywiście w sprawie arcy ważnych spraw, których teraz już nawet nie pamiętam ) wzięłam nogi za pas i zrobiłam 3,52 km. 

wróciłam spokojna i szczęśliwa.

tym bardziej, że na dzisiaj zaplanowałam rest day ... :-)

24 marca 2015 , Komentarze (1)

Gdzieś tutaj jest jeszcze mój stary pamiętnik... ale dzisiaj jestem zupełnie innym człowiekiem, na innym etapie, wśród innych ludzi oraz w innym miejscu.

skończyłam studia, wyjechałam za granicę, by uzbierac na nasz wymarzony domek za miastem. zaręczyłam się. oraz znów powiększyłam swoją garderobę o dwa rozmiary w górę !


codzienne zadręczanie się swoją wagą i wyglądem w końcu (po raz setny w życiu!) przeprodziły się w motywację. zaczęłam 16 marca (dziś więc dzień nr 9). 

po pierwsze - zaczęłam biegac, co drugi dzień, 20-30min, co na razie daje mi imponujący (! haha) wynik 2-3 km ;-) ale pocieszam się myślą, że przebiegnięcie 3km jest lepsze niż ich NIE-przebiegnięcie. no i świat rano taki piękny, w szczególności, gdy nie pada i świeci słońce :-)

po drugie - przestałam żrec ! 4-5 posiłków, dużo warzyw, trochę owoców, zdrowe obiadki i skromne kolacje. 

po trzecie - w przyszłym roku wychodzę za mąż, a na dzień dzisiejszy wybór sukni ślubnej (która oczywiscie jest numerem 1 wśród pytań znajomych) to dla mnie drażliwy (!) temat, które jedynie przeganiam ze swojej głowy... a przecież nie tak powinno byc, nie chcę tak !

po czwarte - jestem na etapie finalizowania badań hormonalnych. stwierdzone pcos, mimo, że wyniki na granicy z "normalnością". czekam na badanie progesteronu, a następnie ruszam ze stabilizacją gospodarki hormonalnej + lekami, które ponoc mają mi pomóc nieco zrzucic..... taka diagnoza to nic fajnego, chociaz miło było sobie uświadomic, że ten caly balast, którego się dorobiłam to nie w 100% moja wina. w końcu zawsze lubiłam zdrowo jesc i nigdy nie zalegałam na kanapie.... stąd tez wieczne znaki zapytania - czy ja te kilogramy chlonę z powietrza????

dziś.

27 minut, 3.33 km, 375 (?) spalonych kalorii.

odżywianie - zadowalające.


trzymanie kciuków mile widziane.

czesc i czolem :-)