Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Po hipnozie....

Cóż... ciekawe doświadczenie. Cały czas byłam świadoma. I niby myślałam sobie, o co kaman, to po wszystkim byłam jakaś przymulona, jakbym rzeczywiście była w jakiejś pół hipnozie.
Ciężko mi cokolwiek powiedzieć o efektach, bo to drugi dzień dopiero i generalnie nawet nie miałam czasu na jedzenie, bo od wczoraj (oprócz tego wyjazdu do Opola), załatwiam non stop coś ze sprzedażą i kupnem mieszkania.
Na szczęście z kupnem mam już wszystko załatwione. Teraz tylko zacząć remont.
Najgorsze przede mną. Przeprowadzka, wymeldowanie, zameldowanie, przepisanie umów z gazownią i energetykiem....

Wracając do efektów hipnozy. Na pewno nie myślę o jedzeniu tyle co kiedyś i generalnie nie mam tak, że coś bym zjadła, na coś mam ochotę. Nie mam po prostu... Jem jak już bardzo zgłodnieję.
15. września jadę drugi raz. Potem co miesiąc. Miałam jechać po 3 tygodniach, ale nie mam jak, więc pojadę po dwóch.

Zobaczymy z czasem, czy to coś warte w ogóle....:)
Na razie nie narzekam...:)
  • babola

    babola

    17 września 2010, 08:23

    Przeprzaszam, nie odpisałam bo... zaganiana, nie zagladałam do vitali. Na głowie mam badania, zaczęła sie szkoła i przygotowanie studniówki...ufff jak dobrnę do końca to całkiem osiwieję:)). Co do śniadań to Karola jadła np. serek wiejski o obniżonej zawartości tłuszczu, albo jogurt naturalny z otrębami, albo serek bieluch, jajecznice bez tłuszczu, wędlinkę drobiową i biały serek twarogowy chudy z pieczywem otrębowym( przepis wysłałam). Jednym słowem nabiał + otręby i każdorazowo szklanica wody, a jak dała radę to nawet dwie. Buziak