... jak tylko pięta zaczęła dokuczać na tyle, że nie mogłam stać na stopie, zrobiłam sobie wymówkę i przestałam ćwiczyć.... Blokada zrobiona półtora miesiąca temu a ja nadal nie mogłam się zmobilizować.
W między czasie było wesele, święta i tak znowu wróciłam do 101kg. Grrr... Ale od dwóch tygodni wzięłam się za siebie i tak waga spadła na 98,7.:) Jak to ze mną jest dziwnie. Potrafię oprzeć się słodyczom, nie myślę o jedzeniu, unikam pokus, albo całkiem odwrotnie, jem same słodkości, czipsy, objadam się chlebem. Popadam w skrajności. Jak na sinusoidzie.... Raz całkiem na górze, raz całkiem na dole.... Póki co wróciłam na tą górną fazę.... Trzymam się. Chodzę na siłownię i wróciłam na jogę:) Ta mi sprawia największą frajdę....:)
Chociaż czasem przychodzą myśli....jesteś taka głupia i niekonsekwentna, że już nigdy nie będziesz szczupła.... Bo przecież to jest takie proste. Tak łatwo sobie radzę z zrzucaniem kilogramów, jak już się sprężę.... Ale to jak nałóg.... Naprawdę.... zjem jedno ciastko, to nie przestanę.... I znowu spadnę na dno. Jak alkoholik... Albo nie daj Boże będę nieszczęśliwa....
Kiedyś już myślałam o terapii. Bardziej przydałby mi się psychoterapeuta niż dietetyk...
Boszz trzymajcie za mnie MOCNO kciuki!!! Błagam!!!
filipinka1
24 czerwca 2012, 12:43trzymam mocno!!!