Wczoraj miałam trudny dzień. Ssało mnie okropnie wieczorem. Podjadłam musli z owocami, nie mogłam sie opanować. To był mój pierwszy grzeszek. Może to dlatego, że miałam ciężki dzień: praca, narada, byłam zmęczona okropnie. Niestety żadnego ruchu ponad spacerkiem do i z pracy. Dzisiaj jest ok.
Generalnie nie odczuwam głodu w pracy, pewnie dlatego, że jestem zajęta, no i niczego do jedzenia w zasięgu ręki nie mam. Problem zaczyna sie po powrocie do domu. Chociaż zjadam obiad (mój dietetyczny) to jednak szybko robię się głodna. Niestety wieczorami zawsze miałam większy apetyt niz rano. Czyli następne pole bitwy przede mną. Muszę walczyć z wieczornym obżarstwem!!!
Jutro sie ważę, ciekawa jestem wyniku. Mam nadzieję, że jednak trochę mnie mniej jest, zobaczymy...