Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
hejka


U mnie zastój na całego. Nie drgnęłam w dół ani o deczko. Pewnie poszło w górę, boję się wejść na wagę. Stresy nie działaja na mnie dobrze. A przed końcem roku w pracy tylko one mi towarzyszą. I nie zapowieda się, aby zaszły jakieś zmiany tego stanu.

Wchodzę tu czasami i czytam co u Was słychać. Cieszę się Waszymi sukcesami i wstyd mi, że nie mogę się niczym pochwalić. Żałosne. Wiem, że wszystko siedzi w mojej głowie, ale nie potrafię sobie jakoś przetłumaczyć, że strata tych nadprogramowych kilosków leży w moim interesie. Kurcze. Wyniki ostatnio robiłam. Mam prawidłowe. A najśmieszniejsze jest to, że moje chude koleżanki mają problem z cholesterolem i osteoporozę. Tzn. nie chcę powiedzieć, że mnie to cieszy, ale dziwi owszem. Szczególnie u jednej, która autentycznie dba o siebie. Przestrzega diety, ćwiczy i takie ma wyniki. A i nie wyciągam z tego wniosku, że tylko grubi są zdrowi, bo przecież tak nie jest.

Wydaje mi się, że najgorzej wpływa na mnie sytuacja w domu. Coś mi się ostatnio nie układa z mężem i to mnie dołuje.

Ale nie będę już smęciła. Miłego weekendu. Papatki :)) 

  • delicja78

    delicja78

    5 grudnia 2010, 12:05

    ja też zajadam stresy...ale potem da się to zrzucić.Ty tez dasz radę:)

  • papuga12

    papuga12

    3 grudnia 2010, 22:17

    Patrzę na pasek wagi i widzę, że waga spadła, a że ostatnio trochę pogrzeszyłaś, trudno, weź to na klatę i dalej dietkuj. A z mężem po prostu ROZMAWIAJ

  • karioka97

    karioka97

    3 grudnia 2010, 20:20

    jakoś smutnawo się zrobiło, ale nawet jak chwilowo się grzeszy, łapiemy oddech i do roboty od jutra, nie martwimy się nie martwimy, głowa do góry :)

  • aska73

    aska73

    3 grudnia 2010, 19:51

    Po co się dołaować. Weź się w garść, zacznij dietkować i dopiero wtedy wejdź na wagę. Nic na siłę. Myśl o sobie pozytywnie, a wszystko sie poukłada. Zauważyłam, że jak schudłam to stałam się mniej złośliwa dla męza. Tak! Musze szczerze przyznać, że ta otyłość to mi dała nieźle popalić. Wsydziłam sie niesamowicie swojego ciała ( teraz jeszcze też, ale juz nie tak bardzo). Byłam przez nią niestety czasami wredna. A tera po zgubieniu tych 20kg mam lepsze samopoczucie i jestem milasza dla mężulka. Od razu jest lepiej. Złe nastroje niestety działają w dwie strony. Życzę Tobie więc wtrwałośći ( wierzę w Ciebie!) i pogody ducha, a wszysto sie ułozy między wami. Pozdrawiam :)