Dzisiaj dietkowo było ok. Od rana starałam się nie podgryzać słodyczy mimo że pokus było wiele. Kolega wrócił z wakacji i przywiózł nam regionalne łakocie. Wyglądało smacznie, ale udało mi się oprzeć
Po południu pojechałam na przymiarkę mojej sukni ślubnej. Cóż mogę powiedzieć, wyglądałam cudnie Nie ukrywam że strasznie bałam się ją przymierzyć ponieważ wylewający mi się tluszczyk mnie przerażał, ale jak się okazało sukienka ma taki krój który mnie wyszczupla. Nawet moja mama stwierdziła że suknia mnie wyszczupla. Problem w mojej figurze jest taki że chyba 3/4 z moich 92 kg umieściło się w tyłku i biodrach, ramiona i ogólnie góra mojej figury jest "w miarę" szczupła. Wstawiłabym kilka fotek, ale nie chciałabym aby mój H. dopadł do kompa i zobaczył. Po weselichu na pewno się Wam pochwalę fotkami.
A tak poza tym to padam z nóg, gdyby mi ktoś rok temu powiedział że przygotowania ślubne są tak wyczerpujące to bym nie uwierzyła. Krążę między dwoma miastami.W jednej mieścinie pracuje, w drugiej mieszkam. Część spraw załatwiam w jednej miejscowości a część w drugiej. Ślub za 2,5 tygodnia a ja jeszcze nie mam do końca gości zaproszonych Na szczęście Ci co nie są zaproszeni, wiedzą o weselu i już potwierdzili że przyjdą, ale chciałabym mimo wszystko do nich dotrzeć i dać osobiście zaproszenie. Do tego jeszcze muszę ustalić wszystkie szczegóły z księdzem, orkiestrą i kamerzystą. W przyszłym tygodniu dopinamy wszystkie formalności na sali i kompletujemy do końca nasze garderoby ślubne. Chciałabym już mieć to za sobą ,ale tylko przygotowania bo samego ślubu już doczekać się nie mogę i pewnie jak znam życie to ślub i wesele zleci w mgnieniu oka
Uciekam kochani spać, nabierać sił bo jutro czeka mnie kolejny hardcorowy dzień. Spokojnej nocy życzę wszystkich....