Głupia, bo waży jak sama chce, albo moje mieszkanie to same górki i dołki, bo w różnych miejscach w mieszkaniu ważę albo 98,60, albo 106,10, albo nawet 89,80. Nie wiem już co zrobić. Czy waga jest do dupy, czy moje mieszkanie. Mogłaby mieć wahania do 0,5 kg, ale chyba nie 10 kg. Może niepotrzebnie się stresowałam wczoraj tą swoja wagą. Swój pierwszy wpis na suwaku oznaczyłam, bo pamiętałam jak się ważyłam ostatnio u teściowej (103 z jakimiś dekami) i to też dodałam sobie, bo zaokrągliłam wagę do pełnych kg, czyli 104. Wczoraj zaznaczyłam wagę z 1 sierpnia, a dzisiaj - już nie wiem co myśleć.
Poprostu mam tak nierówne podłogi. Wiadomo - "socjalistyczne bloki". I co tu zrobić? Waga jest elektroniczna, a więc bardzo czuła....
Przed chwilą polatałam po obydwu pokojach (bo w łazience i w kuchni to dopiero są podłogi nierówne, wiem jak mi w kuchni coś spadnie to turla się pod lodówkę) no i znalazłam w końcu takie miejsce pod oknem w jednym pokoju gdzie jak pochybocę wagą to stoi równo (wg mnie, a czort ją wie czy tak jest!) i po zważeniu miałam 105,20 dokładnie, następnym razem 105,40, a następnym razem 105,50 i już teraz zupełnie nie wiem o co chodzi czy waga do luftu, czy ja coś źle robię. Fakt - ważyłam się w poniedziałek 1 sierpnia czyli 3 dni temu, ale chyba niemożliwe żeby tak szybko waga spadła o 1 kg. Co wy na to?! Ja bym się osobiście bardzo cieszyła, tylko nie chcę się oszukiwać i zastanawiać czy tak jest czy nie.
Doradźcie coś! Please!...
Moje dzisiejsze menu:
ok. 9.00 - 2 kromki wasy z twarożkiem z dodatkiem jogurtu (0%) rzodkiewki i ziół włoskich,
po 12.00 - kapusta gotowana z dodatkiem mięsa z indyka + 2 kromki wasy
ok. 16.30 powtórka z wasy i twarożku
Kolacja: ok. 20.00 - ryba z fasolką szparagową z wody
Chyba, że mnie głód dopadnie to zjem brzoskwinię potem, a jak nie to nie.
Jutro mam owsiankowy dzień! Jak ja to przeżyję. Mam jej trzy wersje (owsianki) + ciasteczka z płatków owsianych, to może jakoś dam radę.
Gorzej z ćwiczeniami. Nijak się zmusić nie mogę do ruchu (a organizm chyba się domaga, bo jak wyjdę wyrzucić śmieci albo do sklepu to leci ze mnie jak z fontanny) tak że w tym względzie kompletna PORAŻKA. Jutro mam spotkanie w centrum miasta rano i już się cieszę, bo czy chce czy nie będę musiała tam podreptać - ponad 1 km. No i z powrotem ma się rozumieć.
Super działa ta Gwiazdnica. Piję ja i tak nie 3 razy dziennie, tylko rano (to pewne, bo zawsze coś ciepłego), a potem różnie bywa, czasem uda się po obiedzie i wieczorem, a czasem tylko wieczorem. Czyli w sumie rano i wieczorem najczęściej.
Będę czekać na jakieś wasze podpowiedzi. Za chwilkę poczytam trochę waszych zapisków.
Myślicie, że mogę na pasku zaznaczyć spadek wagi do tych 105,20 albo 105,50? Może zważę się jeszcze jutro rano w tym samym miejscu pokoju i się upewnię.
Agujan
4 sierpnia 2011, 19:39Zołza mądrze Ci gada :) ja dodam tylko od siebie że ja ważę się codziennie ... mimo ze wszyscy odradzają :P