Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Atak żarcia:/


Przyszedł mój ojciec, wkurwił mnie nieziemsko...  nie będę pisała czym, bo to by było chyba za dużo... Ale wkurwił mnie tak, że aż się trzęsłam.... trzymając szklankę miałam ochotę ją roztrzaskać mu na glowie... skonczyło się na tym, że w amoku zżarłam 2 racuchy i batona...
Nie mogłam się go z domu pozbyć...  już chciałam policją straszyć... ale postraszyłam tylko, tym, że do Mateusza zadzwonie, i podziałało...
 Dzisiaj mam kijki, więc do 16 już nic nie zjem, ewentualnie jakiegoś pomidora, a obiad jak wrócę.
Moja zupa brukselkowa okazała się hitem!  nagotowałam jej cały gar, ale nie jestem, ąz taką bestią, żeby kazać spożywać ją bez przerwy przez kilka dni, więc odlałam dwa słoiki i zagotowałam na "kiedy indziej". Mateusz niby nie lubi, a nie chce mu liczyć pochłonął chyba z 4 talerze... w sumie pływało w niej kilo mięsa więc co się dziwić (mój mały jest strasznym mięsożercą, że już się nauczyłam  nawet do zupy dorzucać sporo).

Mama rano przyjechała pobrać mi krew... 20 ml, na tyle badań:/  utargowała mi jedno badanie za 50 zł gratis ;)  więc zaoszczędziłam ;) szkoda, że ma znajomości tylko w serologii, a nie w laboratorium...  i dostane na zająca kijki do NW, wiem, że to po to, żebym z nią chodziła :) ale no wiadomo, nam obu to dobrze zrobi. Ona schudła już o rozmiar, a ja jak na razie nie tyje, więc jest dobrze.

  • MamaFuria

    MamaFuria

    14 marca 2013, 14:03

    2 racuchy i batona ? Malutko, nie masz czym sie przejmowac :) Jezu, jak ja z ojcemmieszkalam to awantury mielismy codziennie :D