Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
4 dzień diety i mój wielki sukces :)


hej ho hej ho z Chodakowską mi wy-szło :D jestem zaje***sta :D
parę dni temu w końcu odważyłam się odpalic Ewke na youtube, nie wiem dlaczego ale słyszałam o niej już dawno temu, ale w moim umyśle cwiczenie z nią wydawało mi się tak nieosiągalne dla mojego wątłego ciałka, że uznał on że nawet nie warto się tym interesowac. A tymczasem, znalazłam SKALPEL...
http://www.youtube.com/watch?v=3yicvXejknk
nazwa cwiczeń przerażająca, ale rozumiem że ma się raczej kojarzyć nie z tym, że zrobi nam krzywdę, a z naszym wyglądem po paru tygodniach cwiczeń. Czyli ze mielibyśmy wyglądac jak po wizycie u chirurga plastycznego ;) Naoglądałam się zdjęc dziewczyn, które doświadczyły na własnej skórze tej dobroci i zrobiłam wielkie oczy, WOOOW - mówię, jeśli to prawda, to ja MUSZĘ spróbowac, inaczej umrę albo jeszcze gorzej.
2 dni temu spróbowałam pierwszy raz. I nie wyszło, po 10-u minutach trzęsłam sie juz jak galareta i powiedziałam stop. Dzisiaj zrobiłam drugie podejście i proszę, udało mi się wytrwac do końca. Nie wiem co się zmieniło przez te 2 dni, moje nastawienie może, albo fakt, że od 2óch dni nie wykonywałam intensywnych cwiczeń i mój organizm zdążył się wystarczająco zregenerowac. W każdym razie udało się jupiiii!!! I teraz jestem pewna, podobnie jak te wszystkie dziewczyny które z nią cwiczą, że jej SKALPEL da się przejśc i wcale nie jest to takie straszne, trzeba tylko chęci i wytrwałości. Od czegoś trzeba zacząc, prawda?:) to mój taki dzisiejszy mały sukces którym będę się szczycic a co!
Wracając na ziemię, należało by coś o jedzeniu dziś napisac... Na śniadanko kawa + resztka wczorajszej sałatki z tuńczyka i banan. Moje dziecko chyba wiedziało jakie mam zamiary i równo o 12 grzecznie poszło spac, a wiadomo, gdy dzieci śpią, rodzice szaleją. W myśl tej zasady ruszyłam do laptopa przywitac się z Ewą i tak z 35-40 minut ćwiczyłyśmy. Podczas cwiczeń miałam ochotę zrezygnowac jakieś 125 razy, ale wystarczyło mi samozaparcia żeby dotrwac do końca. Nie pytajcie mnie skąd to wzięłam bo serio czułam że już po prostu nie dam rady..
Drugie śniadanie jem teraz i jest to sałatka z wędzonej makreli z pomidorem, oliwkami i szczypiorem (a jakże) z sosem vinegret. Chciałam wgrac zdjęcie, ale coś dziś mój komputer ze mną nie chce współpracowac i się nie udało.
Na obiad chyba zrobię pierś z indyka z warzywami z patelni na kropelce oleju rzepakowego, a do tego ryż brązowy. W lodówce mam pełno białego sera i serków wiejskich, pewnie będą one moim pożywieniem po południu. Dzięki Bogu że mam Stevię, inaczej umarła bym na niedostatek słodyczy na języku... a Wam jak idzie?

Ps.Zważyłam się dziś rano i waga pokazała 67,3kg ;) Także - POMPA! :D

Ps2.Zrobiłam dziś zdjęcia swojej sylwetki w samej bieliźnie... ciężko było na siebie patrzeć, nie lubię swoich zdjęć bez ubrania... pokażę Wam je zapewne jak moje ciało już zacznie się zmieniac. Dziś jeszcze nie mam odwagi.
  • malykombinator

    malykombinator

    5 kwietnia 2013, 14:38

    i oto właśnie chodzi! :))))

  • szukammotywacji

    szukammotywacji

    5 kwietnia 2013, 14:06

    2 razy próbowałam ćwiczyć z Ewką i poległam po jakiś 10 minutach... wielkie brawa, dla mnie jesteś motywacją :)))) może spróbuję jeszcze raz :DDD a co...