Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Parę refleksji odnośnie biegania i nowy sprzęt
grający:)


Właśnie wróciłam z trasy ;) 70 min biegania/szybkiego chodu. Nie dam rady jeszcze przebiec całego dystansu, nie mam takiej formy, ale przez te 5 wieczorów na randce z chodnikiem drgnęła mi kondycja i to całkiem znacznie. Dzisiaj grubo ponad 8000 kroków (tylko przez tą godzinę) i prawie 5 km, chodź wydaje mi się że było więcej. Mam nowy sprzęt do biegania, może jeszcze nie umiem go dobrze nastawić i coś źle liczył..? Mąż mi dziś kupił w prezencie w Media Markt, Mp3 nakłada się na ramię i zapina na rzep, a słuchawki mają takie śmieszne nakładki na uszy. Na razie testuję, napiszę później czy gra warta świeczki (koszt jakieś 120zł).
Tak sobie dziś myślałam biegnąc, że to przecież najprostsza forma ruchu, a wiele osób boi się zacząć.. A przecież z bieganiem nie ma dużo zachodu, nie trzeba specjalnych przygotowań, sprzętu, wystarczą dobre buty i wygodne ubranie. Biegać można w każdym wieku po każdym terenie, Miejsce zawsze się znajdzie, czas też, tylko czy chęci się znajdą to już nasza wola. Każdorazowe wyjście na siłownie to była jakaś 3-godzinna wyprawa. Cwiczenia z Ewą są fajne, ale trzeba włączyc komputer, położyc matę, byc cicho (bo cwiczę jak moje dziecko ma drzemkę), a i przyjemnośc nie ta sama bo brak świeżego powietrza, w domu jakoś nienaturalnie przychodzi intensywny ruch... Wiecie co mi się tak spodobało w bieganiu? Obserwacja swojego ciała i przesuwanie punktu swojej wytrzymałości. Fajnie jest widzieć jak moje ciało staje się coraz bardziej wytrzymałe, nawet te bóle mięśni i ścięgien nie są jakoś specjalnie nieprzyjemne. Uświadamiają mi że coś ze sobą robię i chyba całkiem intensywnie, jeśli boli. Przez ostatnie 6 dni 5 wieczorów spędziłam na dworze biegając, a to chyba najlepiej świadczy o tym, że bieganie wciąga, bo o uzależnieniu chyba jeszcze za wcześnie mówić. Endorfiny jakieś czy co ;)
A dziś sobie z mężem pofolgowaliśmy... Na śniadanie wizyta w Subway'u - kanapka śniadaniowa z jajecznicą i bekonem -...grzech 1. Potem zakupy i jakieś 2-godzinne buszowanie po galerii handlowej... nową bluzę do biegania mi się dostało :) Później grejpfrut na II śniadanie. Na obiad pizza własnej roboty z szynką i ananasem i niewielką porcją żółtego sera na pełnoziarnistym spodzie. Podwieczorek - kilka biszkoptów i kawa z mlekiem. Chyba przesadziłam z tym jedzeniem dzisiaj, bo brzuch mnie aż rozbolał. Ale po bieganiu trochę przeszło i może nieco się metabolizm podkręcił, bo już mi dużo lepiej. A jak u Was z aktywnością fizyczną, spędzacie trochę czasu na świeżym powietrzu?
Biegać każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej... ale nie o to chodzi jak co komu wychodzi... ;p

  • szukammotywacji

    szukammotywacji

    29 kwietnia 2013, 09:25

    u mnie póki co kijki..... na łyżworolki też powoli się wybieram :)

  • Dziewka

    Dziewka

    27 kwietnia 2013, 22:17

    Łoo, pozytywnie