Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Taka sobie refleksyjka


Ostatnio utwierdzam się w przekonaniu, że odchudzanie zaczyna się od głowy.
Trzeba porządnie pracować nad tym, żeby odnaleźć motywację i poprzestawiać sobie w głowie, że odchudzanie to nie chwilowy zryw ale zmiana nawyków na zawsze. Kilkakrotnie zdarzało mi się niweczyć efekty odchudzania poprzez powrót do niezwracania uwagi co się je i zaprzestania intensywnej aktywności ruchowej.
Cały czas pracuje nad sobą.
Kiedyś mi się wydawało, że mam gorzej niż inni bo jakoś tak tyję sama z siebie a innym łatwo przychodzi utrzymanie wagi. Ale czy na pewno? Zapewne ci"inni" są bardziej zdyscyplinowani i to jest ta recepta na sukces.

Moja motywacja? Wiadomo, każdy chce wyglądać lepiej. Decydujące jednak było chyba to, żeby moje dzieci nie wstydziły się swojej matki. Właściwie to tak na przyszłość, bo teraz są w wieku, kiedy bezkrytycznie przyjmują mnie taką jaką jestem.
Poza tym sama będąc puszystą wielokrotnie łapałam się nad tym, że w zetknięciu z osobami z nadwagą oceniałam ich po ich wyglądzie. (Tak. tak wiem, przyganiał kocioł garnkowi...).

Tak więc dużo pracy za mną, zarówno tej mentalnej jak i fizycznej. Nadal nie jestem zadowolona z efektów odchudzania (zresztą obiektywnie nadal jestem puszysta, dobrze zbudowana czy jak kto woli nazywać nadwagę) , mnóóóóóóóóstwo pracy przede mną a jednak już widzę, że to gra naprawdę warta świeczki.

Mój przepis: walczę o każdą kalorię. Każda kaloria się liczy. Każda. Ta spalona i ta niezjedzona.

Trzymajcie za mnie kciuki.