Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Niedzielny poranek


Właśnie zjadłam nieśmiertelną owsiankę na śniadanie i spijam kawkę.
I zastanawiam się jak tu zorganizować dzień, żeby się zmieścić ze wszystkim co zaplanowane na dziś.
Po pierwsze mam zaległe wybieganie z wczoraj (od rana byłam bardzo zajęta, wieczorem pożałowałam swoich stawów kolanowych i nie wybiegłam wieczorkiem bo wtedy tylko bieganie po betonowych chodnikach osiedla)
Powinnam to wybiegania robić w parku, po piaskowych utwardzonych alejkach,wtedy mniej masakryczne jest to dla moich stawów.
Jako rekompensatę za zmiany w grafiku walnęłam sobie wczoraj przed snem Skalpel i był to już 4-ty Skalpel (na 3 zaplanowane) w bieżącym tygodniu.
Co do dzisiejszych planów musimy szybciutko wyskoczyć na działkę za miasto - wczoraj zakupiliśmy sadzonki, trzeba je posadzić ale nie możemy tam zabawić za długo bo mąż musi wrócić na spotkanie.
A wieczorkiem jeszcze basen z córką, liczę że nie będzie wielkiego obłożenia i uda mi się zakupić bilet. Chętnie bym sobie popływała.
Powinnam pomyśleć nad karnetem na basen.
Hm no to wychodzi na to, że powinnam już się ubierać i zmierzać truchtem w kierunku parku, bo 2 godz biegania to nie pikuś i jakoś musi się zmieścić w napiętym grafiku.


Miłej niedzieli i do roboty!

P.S. Dzisiaj rano 73,7 kg na wyświetlaczu wagi