Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Przystojniak; Walentynki; Krokodylki, sklepowe
zamówienia


15:28

Witaj pamiętniczku

Dzisiaj piątek i nawet spory ruch mam od rana w sklepie. Od rana zamawiam produkty z hurtowni do sklepu i dopiero skończyłam. Kilka hurtowni, kilkaset produktów, głowa mała. Dałam radę, pierwszy raz sama ogarniałam aż tyle. Ważne, że ogarniam co i jak, nawet pozałatwiałam sprawy związane z dostawami, opóźnieniami itd. Jest dobrze, czy może być lepiej?

A może, chyba. Okazuje się, że Szef nie sprzedaje sklepu, bo babka, która chciała kupić go, zrezygnowała. Czyli mam prace stałą i nie muszę się, bać, że po umowie na czas próbny babka by mi nie przedłużyła. Cieszę się bardzo. Co więcej CV do sklepu dalej spływają, bo poszukiwany jest drugi pracownik do mnie. Dzisiaj przyszedł młody chłopak, pyta się o pracę i zostawia CV.  Wysoki, dobrze ubrany, przystojny, uprzejmy, z dużą kulturą osobistą, ciepłą energią, uśmiechnięty i rozmowny. W dodatku wegetarianin od kilku lat, dba o środowisko, fotograf natury. No idealny do sklepu. Przyciągnie wiele klientek :D. W poniedziałek jakaś babka na próbę do mnie ma przyjść, a w środę ten chłopak szef chce, żeby przyszedł, sprawdzę ich i zobaczymy kto zostanie :).

Co jak co, ale miałam zacząć przecież krokodylki. Zaczęłam, ale dzisiaj. Ważne, że zaczęłam. Rano przed pracą poćwiczyłam, pokręciłam hula hopem i od razu lepiej się czuję cały dzień. Gorzej z jedzeniem, bo za późno wstałam i byle co do pracy wzięłam. W pracy popijam sobie Yerba Mate od wczoraj. Powiem, że smakuje mi bardzo i mam nadzieje wspomoże odchudzanie. Jeszcze z 20kg przede mną. Dam radę, kto jak nie ja :D.

Trening: krokodylki 10 min, hula hop 10 min

Menu:

I: 200 ml mleka, musli i 2 daktyle

II: jogurt naturalny z musem brzoskwiniowym, granolą i 4 daktyle

III: bułka z sałatką jarzynową

IV:

V: 

Aaaa właśnie, wiesz już czasem mam dość tego gościa. Codziennie praktycznie przychodzi do mojego sklepu pewien Pan, który mówi, że mnie kocha i będzie się starał o mnie. Wygaduje różne rzeczy. Dzisiaj przyszedł, klient wchodzi, a on mówi zamknięte. No coś mnie trafi. Mówi, że przyszedł do swojej walentynki, że do mnie niby, że jestem jego walnetynką. Mówię, że nie, że ja mam swoją inną walentynkę. Wiesz co on na to? na cały sklep i ulicę wychodząc krzyczy kocham Cie moja walentynko, do widzenia moja kochana walentynko. Totalna masakra i wstyd.

Ciekawi mnie czy mój walentynek coś dzisiaj przyszykował, czy nic, czy zapomniał. Ja nie mam żadnego prezentu. Dałam mu na święta dużo, a on mi nic. Mam nadzieję, że wybaczy, że nic nie mam dla niego. Całkiem wyleciało mi z głowy.

Manaaa