Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Miałam nadzieję; przeziębienie; walentynki; nękacz


15:18

Miałam nadzieję na...

...na to, że gdzieś wyjdziemy na walentynki, albo przynajmniej spędzimy je razem. Moje pierwsze walentynki z mężczyzną zakończyły się...

...samotnie w łóżku z kwiatami na poduszce obok. A gdzie mój M? Pojechał czyścić i sprawdzać silnik, który kupił. Smutno mi, pewnie nie zdaje sobie sprawy z tego, aczkolwiek wyraziłam wczoraj swoje zdanie na ten temat. Nie dość, że co weekend jeździ reperować i majsterkować przy swoim samochodzie to jeszcze w taki dzień. Trudno się mówi, przynajmniej trochę pospałam i napchałam się Rafaello, leżąc i patrząc  na piękny bukiet róż, który od niego dostałam. Pachną nieziemsko.

No właśnie, pospałam, coś było na rzeczy. Mój M pojechał na warsztat zmieniać skrzynię, a ja do pracy na 9. Ok 10 ubranie zaczęło mnie drażnić. Mówię no nie, przeziębienie się wdaje. Całą noc miała otwarte okno, ale nie sądzę, że to przez to. Moja mama jest przeziębiona, od niej złapałam. Mam nadzieję, że M nie złapie, będę go faszerować acerolą, miodem itd. Głowa mi pęka, wszystko drażni, mam bezsilność w nogach, mam zapewne wielką gorączkę. Popijam sobie zaparzony imbir z miodem leśnym, bo kaszel mnie wziął też. Do 16 i do domku. Najgorsze, że jestem sama na sklepie. Muszę być w przyszłym tygodniu.

Nękacz, o tak, był dzisiaj w sklepie. Na wejściu woła moja walentynka kochana piękna. Mina mu zrzedła, jak kazałam tak do siebie nie mówić. Powiedziałam, że wczorajsze zachowanie jego mi się bardzo nie podobało i skończyła się moja dobroć w kierunku niego. Ale stał jak wryty, pytał dlaczego, co ja zrobiłem haha. Powiedziałam mu, żeby sobie przypomniał. Powiedział, że zepsuła mu sobotę. Wychodząc chciał wpuścić klientkę i poprzewracał mi produkty na półce siatkami, ale byłam wściekłą. Kazałam mu wyjść. Mam nadzieję, że to koniec jego wizyt.

No, a teraz zabieram się ile sił do umycia podłóg, rozliczam się i jadę do domu pod kołdrę.

Manaaa