Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Moje bieganie.


Przez większość czasu musiałam biegać ale tego nie znosiłam.

W młodości, do do 24 roku życia raczej nie biegałam. Dużo maszerowałam, jeździłam na rowerze, nawet po górach, tych dolnośląskich, ale nie biegałam. Dlaczego? Przyczyna prozaiczna. Mam i miałam duży biust. 75 F wtedy. 80 G teraz. Kiedyś byłam szczupła laska, może jakieś zdjęcie tu wrzucę ale biust był. A 20 lat temu rozmiarówka biustonoszy kończyła się na DD. Ani to dopasowane, ani wygodne, jak biegałam to mi piersi do brody skakały. Wyglądało to przekomicznie. Więc nie biegałam. Wtedy mało osób biegało, maratony, biegi uliczne itp. stały się modne dużo później.

Moje "proporcje" wyglądały wtedy mniej więcej tak:

Na tym zdjęciu ważę jakieś 73 kg. 

Jak postanowiłam zdawać do służb mundurowych to musiałam zacząć biegać. Wtedy na egzaminie trzeba było przebiec 800 m. kupiłam sobie takie super obcisłe koszulki, spłaszczające na mega biust, owijałam go bandażem, żeby nie latał. I poszłam kilka razy na stadion. Kondycję miałam, więc przebiegnięcie 800 m, nie było problemem. 800 m każdy przebiegnie.

A potem zaczął się mój horror.

W szkole oficerskiej o 6.00 pobudka a o 6.10 zaprawa. Bieg. Ponad 3 000 m. W grupach mieszanych, damsko-męskich u mnie na 12 osób były 2 dziewczyny, ta druga i kilku chłopaków po AWFie. Biegać mieliśmy razem. W połowie trasy miałam codziennie mroczki przed oczami (z niedotlenienia), mimo, że oni biegli na 70% swoich możliwości to ja codziennie w tym biegu umierałam. Na końcu biegu, nie mogłam oddychać, trzęsłam się. I tak od poniedziałku do piątku. W sobotę zamiast zaprawy mieliśmy trzepanie kocy, grabienie itp. A w niedzielę spaliśmy do 7.00. Każdego dnia od obiadu w mojej głowie kołatała się myśl: "jutro znowu zaprawa- jak ja dam radę". Ale dawałam, czasem ze łzami w gardle, często klnąc. 

Po pół roku już było lepiej, ale oni wtedy podkręcili tempo i zawsze musiałam za nimi nadążać. Wytrenowali mnie, naprawdę, byliśmy zgraną grupą. Pod koniec bieg w pełnym oporządzeniu (mundurze, hełmie, opinaczach, z maską przeciwgazową, karabinem) nie robił już na mnie wrażenia. W głowie powtarzałam sobie rymowanki, aby tempo utrzymać. Pilnowałam oddechu, dwa wdechy jeden długi wydech. Biegałam po betonce, asfalcie w zwykłych trampkach, mogliśmy nosić tylko to co "Ojczyzna" dała, wyjątkiem była bielizna dla kobiet, tą mogłyśmy mieś swoją (majtki i biustonosz) bo skarpetki już wełniane wysokie, służbowe. Potem, po czasie to doceniłam, bo oficer nie może być słabszy fizycznie od swoich podwładnych. 

Pierwsza jednostka, byłam tam pierwszą kobietą w mundurze. Dostałam młody rocznik, przez przysięgą. Fajni młodzi chłopcy, o kilka lat młodsi ode mnie. Biegałam z nimi zaprawy. Na czele. W tamtej jednostce, wtedy się temu dziwili. A po co Pani porucznik biega, podoficera z mini wysyłać. Ale biegałam, bo uważałam, że tak trzeba.

Po kilku miesiącach przeniesiono mnie o 700 km do zielonego garnizonu, w środku lasu, jednej z czołowych jednostek w Wojsku Polskim. Na 3500 żołnierzy byłam drugą kobietą dowódcą. Spędziłam tam kolejnych naście lat. Tu dostałam już żołnierzy zawodowych i nadterminowych (pierwsi szeregowi zawodowi w Wojsku Polskim), część po misji w Iraku, część starszych. I ja jako dowódca. To dopiero było wyzwanie. Tam do pracy przychodziliśmy na 7.00 a od wtorku do piątku o 7.15 była zaprawa. Też 3 000 m. Biegałam, równo z nimi. Tempo równe aby cały pluton biegł razem, w kolumnie czwórkowej. Ja z boku, przodu, tyłu pilnowałam aby nikt nie zostawał, dopingowałam, wbijałam szpile: "no baba może a Ty nie dajesz rady". Oj działało to na nich. Nadal nie lubiłam biegać, robiłam to co trzeba. Kiedy było mi łatwiej? Jak pojawiły się odtwarzacze MP3. Muzyka to mój doping, tak biegam do rytmu i przy muzyce jest łatwiej. Zaczęłam nawet wtedy biegać sobie popołudniami po lesie pętle 8 czy 10 km. Więcej nie.

Pamiętam jak wróciłam po pierwszym urlopie macierzyńskim (7 miesięcy po porodzie), nie biegałam rok. Najpierw ciąża, potem urlop. Pierwsza zaprawa, to był sierpień. Biegnie cała Brygada, biegnę równo, nie za szybko ale cały czas biegnę. Mijam żołnierza, który po ok 2 km przeszedł do marszu, on patrzy na mnie przepraszająco i mówi, że w lipcu był na urlopie i kondycja mu spadła :D a ja uśmiechnęłam się w duchu i ucieszyłam, że moja jest na tyle dobra, że po roku biegam, bez problemu.

Co roku zdajemy egzaminy z WF-u, ich wynik ma wpływ na naszą ocenę z opiniowania, a od niej są uzależnione nasze awanse, kursy i wiele innych. Przez większość czasu na egzaminie biegałyśmy jako kobiety 1 km, podchodziłam do niego z marszu i zdawałam na ocenę dobrą lub bardzo dobrą (normy są wyśrubowane) od kilku lat biegamy jak panowie 3 km i dalej zdaję. Na ocenę dobrą. Nadganiam pozostałymi konkurencjami. I jest albo bdb albo db. 

Bieganie ostatecznie ograniczyłam w 2019 roku, na polecenie lekarza, ze względu na kręgosłup. Przerzuciłam się na pływanie :)

Czy w którymś momencie bieganie mnie porwało? Nigdy, zawsze biegałam bo musiałam, z obowiązku. Nawet popołudniami. Ale jak lekarz pozwoli to trochę pobiegam. Dlaczego? Ponieważ biegać nie lubię ale nie ma nic wspanialszego niż to zmęczenie po kilkukilometrowym biegu. Po żadnym sporcie, nie czuję się tak jak po biegu. Ten rodzaj zmęczenia, te endorfiny, dotlenienie. Tego nie da się inaczej odtworzyć. I satysfakcja, że nawet dzisiaj stając w szranki z moimi synami, oni nie dają rady mnie prześcignąć. Nadal mówią: "mama ale ty szybko biegasz". 

Podziwiam biegaczy długodystansowych, półmaratończyków, maratończyków, czy ultra maratończyków. Mają bardzo mocną psychikę. Ja do biegania predyspozycji nie mam. Wolę maszerować, pływać.

  • barbra1976

    barbra1976

    7 listopada 2021, 20:36

    O jednak cię widzę:) ja zaczęłam biegać w wieku 12 lat bo myślałam, że jestem gruba. Ale lubiłam. Sezonowo zimą nie. I tak gdzieś do 26 lat, poznajcie się spasłam. W 2011 zaczęłam sporty od marszu i miałam kilka podejść do biegu i zawsze kontuzja. No za ciężka jestem. Mam nadzieję w końcu wrócić. Tak wiesz, na luzie, godzinkę dziennie. Szybko nie umiem, za to mogę długo.

    • barbra1976

      barbra1976

      7 listopada 2021, 20:38

      Zawsze właśnie podziwiałam babki w mundurach między innymi za ten fizyczny wycisk.

    • Mantara

      Mantara

      7 listopada 2021, 21:17

      Ja raczej już nie wrócę do biegania. Kręgosłup, w samym odcinku lędźwiowym 3 przepukliny. Teraz muszę rozważnie aby nie trafić na stół. To w dużej mierze wynik obciążenia, dźwigania ciężkich plecaków, broni, kamizelek, biegania po betonie, skakania z obciążeniem. Teraz przestawiam się na inny wysiłek. Nie obciążający. Chcę być sprawna kolejne czterdzieści parę lat 😉

  • tutli

    tutli

    17 października 2021, 19:54

    Ale z Ciebie silna babka, szacun za ten Twój upór i samozaparcie w dążeniu do celu. P.s. też nie lubię biegać, chociaż biust mam trochę mniejszy ;) takie 75 D.

    • Mantara

      Mantara

      7 listopada 2021, 21:18

      Ogólnie bieganie jak bieganie, nie lubię ale stan po bieganiu lubię 😁

  • LoveSchabowe

    LoveSchabowe

    7 października 2021, 16:42

    No i zmotywowałaś mnie. Odziewam swój 80E/F biust i biegnę do parku.

    • Mantara

      Mantara

      7 października 2021, 16:51

      😁 proszę bardzo, udanego biegania życzę i mnóstwa energii po.

    • LoveSchabowe

      LoveSchabowe

      7 października 2021, 18:43

      No i wróciłam spocona i zadowolona. Dzięki. Fajnie piszesz i fajna z Ciebie wojskowa babka. Moja siostra też oficer, więc mam sentyment :)

  • ewelinagryzlakwp.pl

    ewelinagryzlakwp.pl

    7 października 2021, 15:06

    Fajnie się czyta ,miło mi będzie jak przyjmiesz do znajomych

    • Mantara

      Mantara

      7 października 2021, 15:57

      Bardzo mi miło.

  • Anna.PoR

    Anna.PoR

    7 października 2021, 11:43

    Zazdroszczę mimo wszystko biustu :) Ja mam taki problem, że mam bardzo mały, a po ciąży i karmieniu moje piersi wyglądają sto razy gorzej... Zaczęłam się zastanawiać ostatnio nad ich powiększeniem.

    • Mantara

      Mantara

      7 października 2021, 12:41

      Myślę, że najważniejsze to dobrze się czuć ze swoim ciałem. Znam kobiety po powiększeniu, bardzo sobie chwalą zmianę. Najważniejsze to zrobić to u dobrego specjalisty :)

  • Konwalia_1

    Konwalia_1

    7 października 2021, 11:05

    Podziwiam.!

    • Mantara

      Mantara

      7 października 2021, 12:42

      Dziękuję bardzo:)

  • Alianna

    Alianna

    7 października 2021, 10:39

    Bardzo ciekawie opowiadasz. Wiele się można dowiedzieć. Nigdy nie miałam zacięcia do aktywności fizycznej, ale też nigdy nie musiałam z racji całkowicie cywilnego zawodu. Pogodziłam się z tym, jednak bardzo podziwiam tych, którzy trenują. Z dużymi biustami jest problem. Jedna z moich przyjaciółek, nota bene, aktywna fizycznie, zwykła mawiać, że nie biega, ani nie skacze, bo by sobie mogła cyckami oczy popodbijać 😉 Pozdrawiam 🙂

    • Mantara

      Mantara

      7 października 2021, 12:45

      Teraz jest dużo lepiej, wybór bielizny jest duży, można znaleźć biustonosze doskonale unieruchamiające, nawet duży biust w czasie ćwiczeń. Nie są tanie ale są. Pozdrawiam 🙂