Z moich obliczeń wynika, że to już 17 tydzień minął. Wagowo aktualnie 15,7 kg mniej niż w połowie września. Było już 17,7 kilo mniej ale wiadomo nie da się ciągle iść w dół.
Tak naprawdę 4 tygodnie z tych 17 to nie była walka z kilogramami. To wtedy mnie przybyło. To była walka z Covidem, unieruchomienie w domu przez izolację, w łóżku przez chorobę, rekonwalescencja, w tym czasie Święta i Nowy Rok. Jadłam to czego nie powinnam, pierniki, strucle makowe, pierogi, nawet cukierki itp. Ale nie żałuję, na Wielkanoc też tak będzie. I myślę, że te dwa kilo to przede wszystkim brak ruchu, bo gdybym w tym czasie utrzymywała standardową aktywność to byłoby ok. Ale w czasie choroby nie miałam siły, dobre dwa tygodnie mnie trzymało, potem nadal wszyscy w domu byli, syn kwarantanna i przerwa świąteczno-noworoczna, to i czasu i sposobności brakowało. Coś tam się ruszałam ale mało na zewnątrz, raczej w czterech ścianach.
Oto moje kroki z tego miesiąca:
Średnia dzienna jest ok, ponad 12 000 ale widać, że sporo było dni gdzie nie dobijałam do 10 000, ale jak to w życiu jednego dnia mniej drugiego więcej :)
No i aktywne spalanie kcal, przy jedzeniu normalnym w granicach 2000-2200 kcal powinnam spalać aktywnie ponad 1000 kcal dziennie, a w tym czasie jadłam więcej a spalałam mniej.
To spalanie za te trzy krytyczne tygodnie:
Czyli średnio między 700 kcal a 900 kcal - spalanych aktywnie - mało, ale nie pluję sobie w brodę, bo to czas choroby był, a że wirus podstępny to organizm musiał mieć paliwo do walki z nim.
W tym czasie było kilka treningów kardio w domu, nie dużo ale zawsze coś:
No to teraz czas na ostatni tydzień, ten siedemnasty i zarazem pierwszy po czasie rozluźnienia, częściowo normalny (bo syn najmłodszy do szkoły poszedł a starsi on-line się uczyli - wprawdzie tylko 3 dni ale zawsze coś).
Tu już widać powrót do standardu ostatnich miesięcy. Średnio aktywnie spalone 1100 kcal, czyli CPM prawie 3000 kcal dziennie. Dieta jeszcze nie idealna ale już prawie, tzn. produkty, potrawy dobre (poza: ciastem drożdżowym z jabłkiem w niedzielę; raz frytek na obiad; raz budyniem czekoladowym na kolację) ilość za duża. Wiem gdzie są błędy, trudno mi było z dnia na dzień całkiem wyeliminować wszystko to co powinnam. Każdego dnia jest lepiej.
Było 7 spacerów/marszy - łącznie 44 km. 5 treningów w domowej siłowni, spalone prawie 3000 kcal. Średnio dziennie ponad 17 000 kroków.
Muszę bardziej pilnować picia, zauważyłam, że głód, który mnie męczył ze dwa dni miał związek z tym, iż w te dni poza kawą niewiele piłam (nie wiem jak to zrobiłam, że zapomniałam o piciu), więc teraz znów odznaczam na zegarku każdą wypitą szklankę, czego od miesiąca nie robiłam.
Ten tydzień i kolejny chcę się spiąć, potem na kilka dni jedziemy do teściów, a potem kolejne dwa tygodnie spięcia do urodzin moich. Ciekawe ile wtedy waga pokaże.
No to wpis typowo na temat straty kilogramów, treningów, diety i pułapek w tej walce. Następny będzie o czymś zgoła innym, planuję napisać o uzależnieniu i zarazem mojej wielkiej miłości w której trwam od ok 33 lat (i mam plan pozostać w nim do późnej starości)i kolejnej mojej elektronicznej zabawce :)
Miłego wtorku :)
aska1277
12 stycznia 2022, 19:56Piękny spadek, brawo.
Mantara
12 stycznia 2022, 20:33Dziękuję bardzo 🤗
Pyzunia2014
11 stycznia 2022, 17:03Super powrót 👍😘
Mantara
11 stycznia 2022, 20:07Dziękuję bardzo, czas się ogarnąć 😁
Alianna
11 stycznia 2022, 12:04Działasz efektywnie i rozsądnie. Brawo 👏😍
Mantara
11 stycznia 2022, 20:07Dziękuję bardzo 🤗
dorotka27k
11 stycznia 2022, 10:47piękny spadek w krótkim czasie gratuluję;) miłego dnia
Mantara
11 stycznia 2022, 20:08Dziękuję bardzo 🤗