Mam wrażenie, że zaczynam coraz lepiej rozumieć swoje ciało. Wczorajsze zmęczenie i zniechęcenie, to był ewidentny sygnał by przystopować i odpocząć. Dziś wstałam już z nową energią i chęcią do ćwiczeń. "Nic na siłę" sprawdza się jak na razie doskonale. Zawsze miałam problem z kontaktem ze swoim ciałem i rozumieniem jego potrzeb. Mam nadzieję, że staranne dobieranie żywności i treningu oraz wyczulenie na wszelkie reakcje, pomoże mi ustalić swój rytm, ustabilizować wagę i zapewnić świetne samopoczucie. Nadstawiam uszu i cisnę ;-)
Menu:
- 2x parówka, musztarda i 2x wafel ryżowy
- Kasza jaglana w pomidorach z brokułami i porem
- Kasza jaglana z papryką
- 2x wafel ryżowy z szynką i kawa z mlekiem
Ćwiczyłam dziś z tym oto czubatym panem:
Muszę przyznać, że mimo iż zestaw krótki, dał mi wycisk i potwierdził obawy, że mam słabiutkie ramiona, które wymagają jeszcze sporo treningu.
Jutro wyjeżdżam na święta do rodzinnego domu. Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać niską kaloryczność na dobę, nawet jeśli będę podjadać świąteczne potrawy. Grunt to nie stracić całkowitej kontroli nad jedzeniem, nie obeżreć się i nie przesadzić.
Z treningiem będzie pewnie krucho, ale może bieganie za dzieciakami i jakieś rodzinne spacerki pozwolą utrzymać zalążki formy.
Wesołych Świąt :-)
tully15
3 kwietnia 2015, 11:48Wow, to ostry trening :) dałaś radę ? Ja nawet jednej pompki nie zrobię, podziwiam. Wesołych świąt! Wracaj do nas na Vitalię choćby nie wiem co :) Tak, wsłuchanie się w swoje ciało jest najważniejsze. Bez tego ani rusz eh. Pozdrawiam i gratuluję takiej dietki :)
margorzka
4 kwietnia 2015, 16:44Ja pompuję na kolanach, a do dziś więdną mi po tym treningu ramiona ;-) Nie mniej jednak mam zamiar przemycać pompki w treningu i ogólnie dorzucać coraz więcej wysiłku siłowego, żeby rozbudować mięśnie. Większe mięśnie = szybsze spalanie :-)