Od 2 tygodni poważnie walczę z nadwagą. Od poniedziałku tego tygodnia miałam dietę z Vitalii "siła błonnika", którą stosowałam po łebkach, bo nie miałam za bardzo czasu. Śniadania jadłam według planu, obiad udało mi się 2 razy zjeść, ale była już w głowie dyscyplina i pilnowanie się, bo jak ja wystąpię w piątek, kiedy trzeba stanąć na wadze i wpisać ją. Poprzedni tydzień przed Vitalią już się mobilizowałam, aby nie objadać się, a że były wysokie temperatury i dużo pracy na działce pomogło mi to trochę schudnąć. I tak od 16.06. do 28.06. spadek z 74,1 kg na 72,0 kg.
Przełomowy moment chyba przeżyłam, kiedy nagle okazało się, że zmarłam moja koleżanka z pracy i trzeba iść na pogrzeb. Upały były tropikalne, a ja jedyny strój, w który wchodzę to dres i jasne spodnie. Przed wyjściem wbijałam się bezskutecznie w ciemne spodnie, przegrzebałam szafę pięknych często nowych ciuchów i nic. TO DOPIERO MNIE RUSZYŁO. POWIEDZIAŁAM ; DOŚĆ TEGO. Oczywiście poszłam w jasnych spodniach i w ciemnej bluzce.
Czuję taką wewnętrzną siłę i nie myślę już o drożdżówkach, cieście, które codziennie rano wykładam na sklepie. Chociaż dopuszczam kryzysy, bo zawsze są. Ale teraz chcę dojść do celu.
Cocunia13
29 czerwca 2013, 13:08Najwazniejsze to psychiczne nastawienie....na sile malo kiedy wychodz:;)) Pomys ze dieta nie trwa wiecznie i kiedys bedziesz mogla sobie nagrodzic kawalkiem pysznego ciasta;)))) Pozdrowionka i trzymam kciuki;)))
epreuvedeforce
29 czerwca 2013, 09:04Zgadzam się z @.Orchidea. Powodzenia. :) !
.Orchidea.
29 czerwca 2013, 09:00jak masz motywacje to wszystko jest możliwe;)