Centymetrów trochę ubyło z wagą szału nie ma - 1 kg.
No cóż życie ( walka o figurę ) toczy się dalej.
Mieszczę się w niektóre ciuszki na które mogłam jedynie popatrzeć.Właściwie nie zamierzam nic zmieniać w dotychczasowych działaniach.Mam jednak obawy że nie dobiję do 80kg przed powrotem do domu - szkoda, plan był ambitny.
Najgorsze jest to, że nie mam sobie nic do zarzucenia.
Ani jednej wpadki ze słodyczami, codziennie trening lub gimnastyka.Opornie to idzie, jak po grudzie.
Z kolei zmniejsza to efekt jojo , no i dobrze.
Nie chcę wracać do słoniowatych rozmiarów.
W nocy szalała burza i straszna ulewa ale od rana piękne słonko.
Trochę zaniedbałam zakupy i nie bardzo mam wybór.
- śniadanie - musli
- kawkę zaliczyłam
- na obiad ugotuję 2 jaja i jakąś sałatkę
- kolacja - 2 chrupkie chlebki , szyneczka drobiowa i seler
- na przekąskę mam batonik z suszonych owoców, podzielę na 2 części.
Tak jakoś mi przykro, spodziewałam się większego ubytku.
No ale cóż, zbierałam to dobry rok, więc .....