No i dziś się złamałam ch...ra, po raz pierwszy od początku diety jestem zła sama na siebie!
Dziś byliśmy na off road jeep'ami. No i pół dnia na świeżym powietrzu, bieganie za dziećmi (2 godzinki) z górki i pod górkę... bo tak najfajniej i co? I się najadłam kiełbaski. A przecież po to pojechałam z sałatką żeby mnie nie kusiło!!! i rady nie dałam, bo jeszcze w domu tą co została (kiełbaskę) to dojadłam.
Moje menu wyglądało tak:
I - 2 kromki chleba z wędlinką, 2 liście sałaty, 1/2 pomidorka
II - sałatka (a jakże!!) z: sałaty, 2 pomidorków cherry, rzodkiewki i odrobina kukurydzy z (i tutaj 1 i 1/3 białej kiełbaski - chyba jakieś 300 kalorii!)
III - kiełbasa słowiańska z grilla (ok 450 kalorii!!!) z kromką chleba, ketchupem i musztardą.
IV - 1/3 pomarańczy
Kawy x3, herbaty x3 i woda.
Zdążyłam na razie tylko wsiąść na orbitrek na 30 minut - 515 spalonych kalorii, ale czeka mnie jeszcze 10 dzień a6w, 200 powtórzeń na nogi i 150 na ręce. Może w ramach kary wskoczę jeszcze na orbitrek, ale nie wiem czy dam radę, bo dzień jednak był bardzo intensywny.
Jutro jedziemy na obiad do kuzynki i znów może być dramatycznie, ale postaram się jakoś trzymać dzielnie.
Trzymajcie się ciepło i miłego sobotniego wieczoru :)
shineona
22 kwietnia 2012, 14:18Dobrze, że ta kiełbasa z grilla a nie z patelni ;). Nie ma tragedii .. :).