Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kryzys ale i postanowienie poprawy :-)


Nie mogę się zebrać. Już tak dobrze szło...Ciągle ten sam schemat - dwa tygodnie diety, niesprzyjające celowi okoliczności i już, ległam. Zbieram się w sobie, próbuję stanąć znowu do walki. Nawet nie chcę wyliczać, co i ile zjadłam przez ten czas. Ważę się, ale niestety, widać efekty swobody w działaniu, braku samokontroli. Wstyd. Płyty z ćwiczeniami cierpliwie czekają na półce. Na razie zużywam energię tylko przy sprzątaniu. Choroba wymówkowa w natarciu. Nie będę czekać na przełom, działać, działać, działać, nic innego nie pomoże!!! Może to kwestia nastawienia? Wiem, że osiągnę swój cel (tak sobie wmawiam) i już jakby ciężar odpowiedzialności spada? A tu niestety, nic samo się nie zrobi ;) Powodzenia dla wszystkich przeżywających podobny kryzys, wierzę w nas :)

  • MartynaMariaKa

    MartynaMariaKa

    29 września 2017, 12:13

    Dziękuję Wam za komentarze :-) Ja niestety przytyłam do swojej wagi startowej i moje dwa tygodnie diety, kiedy trzymałam się planu, niestety zostały zaprzepaszczone. Na moje własne życzenie. Nie mogę mieć pretensji do nikogo, ani do okoliczności, to były moje decyzje.Ciągle z tym walczę, próbuję sobie "wdrukować" w pamięć, że liczą się cele długoterminowe, a nie krótkotrwałe przyjemności, np. w postaci pizzy. Staram się teraz przede wszystkim trenować swój umysł, aby te zmiany, które planuję, były trwałe :-) Jeśli nawet "zgrzeszycie" jakimiś smakołykami, to mam dla Was radę - nie jedzcie na noc, przed snem. To zabójstwo dla sylwetki - wiem coś o tym. Ja tak jadłam przez kilka miesięcy, bo późno wracałam z pracy i naprawdę bardzo dużo przez to przytyłam...

  • agazur57

    agazur57

    28 września 2017, 16:20

    Ja to miałam w tym miesiącu taki upadek, ze dawno takiego nie miałam. Cały tydzień. I jestem zła na siebie, bo znowu mam nadmiar wagowy. Im bliżej celu, tym ciężej. I ten dobijający brak światła.

  • roogirl

    roogirl

    28 września 2017, 15:19

    Oj wiem jak to jest.