Tylko ci co maja "kuku na muniu" w głowie jedzą na noc. Ja niestety zaliczam się do tej grupy!!!!!!! Wczoraj po fitnessie (a nie bardzo chciało mi się wychodzić z domu na taka pogodę) zeżarłam dwie kromki z wędlina i ketchupem, ćwiartkę jabłka i pół paczki filusiów. Tylko ćwiartkę, bo 3/4 zapakowałam na dziś do pracy i reszta się nie zmieściła. Rano obudziłam się z wyrzutami sumienia. A jakże - wczoraj mi tak smakowało, ze żadnej kalorii na jedzeniu nie widziałam! Gdzie tu sens odchudzania! Czuję się dziś gruba, ociężała. Od rana pije wodę, by wypłukać te kanapki.Dodam jeszcze, że nadprogramowo zjadłam małego krokiecika z barszczem na obiad. Niania zrobiła takie pyszne, że sobie nie odmówiłam. Na pocieszenie samej sobie tłumaczyłam, że tylko jednego. To powinno mi dać do myślenia wieczorem, a nie sięgać po następne jedzenie! Świnia, świnia, świnia to ja! Bez obrazy dla świnek.
blakin
19 listopada 2014, 16:59Jak już ktoś mi kiedyś napisał "raz nie zawsze" :) Jutro będzie lepiej:)
heili
19 listopada 2014, 09:41mi też się tak zdarza i po co się fitnesować? bedzie dobrze
marzenowo
19 listopada 2014, 11:05Musi być dobrze! Nie mam kasy, by większe ubrania kupować, a w stare ledwo się mieszczę. Wybrałam tak zwane "mniejsze zło" - czyli odchudzanie ;-)