Niektóre z Was, które czytały moje ostatnie wpisy wiedzą, że podobał mi się pewien chłopak. Prawdę mówiąc, zakochałam się w nim. Niestety, jak pokazała rzeczywistość żaden facet nie jest ideałem. Ten też nie. Z moich obserwacji i poczynionych analiz, a wierzcie mi było ich wiele, dostrzegłam coś. Gość mnie robił w trąbę i tyle. Płakałam i dusza mnie bolała, gdy zdałam sobie z tego sprawę. Nie opowiem Wam w szczegółach, bo by za długo zeszło. Jednak jest pewne pocieszenie, które chyba sam Pan Bóg mi zesłał, bo Go o to prosiłam. Po kilku tygodniowych zastoju spadłam jeden kilogram I uwierzcie mi, że dla mnie to dużo. I może nie wyglądam jak Pamela Anderson, nie jestem mądra jak Skłodowska-Curie ani bogata jak Królowa Anglii. I pomimo tego, że facet któremu zaufałam zrobił mi przykrość, podrywał jakiś plastik-fantastik to naprawdę się ucieszyłam z tego kilograma. Skoro się na mnie nie poznał i przeszkadzało mu to 6 kilo nadwagi to burak z niego! I pomimo, że nadal go kocham i bym poleciała za nim jakby tylko na mnie kiwnął to teraz wiem, że nie mogę tak się zbezcześcić, pohańbić biegając za nim.
Trzymajcie za mnie kciuki laseczki. Za wagę i za mnie, żebym nie straciła zdrowego rozsądku. Ciumki
wikieliwero
3 marca 2013, 10:09małymi kroczkami do celu tak :D i to najważniejsze. a co do faceta, faj sobie spokój. nie jest Ciebie wart.
GMP1991
3 marca 2013, 01:53gratuluje spadku , każdy mniejszy do celu prowadzi :] a z tym gościem lepiej zakończ na pewno znajdziesz lepszego :]