Cóż to była za niedziela???
Szybki obiad 12,30 a my już po, potem matka musi ogarnąć mieszkanie i spokojnie kawę wypić.
Pogoda jest ok więc wyciągamy nasze wehikuły czasu i "ubierz się w obcisłe bo to warto mieć styl i depniemy sobie ode wsi do de wsi , może byś tak Damian wpadł popedałować..."
Pojechali 32 km trasa rekaracyjna tylko tata już nie może bo ma wąskie siodełko i tyłek go boli zamieniamy się rowerami a co ja tam dam radę w końcu sama to siodeko kupiłam
Potem kolacyjka grill na powietrzu i ustawiamy boisko do badmintona i gramy rodzinnie dziewczyny na chłopaków i jak zwykl chłopaki przegrywają chociaż było ciężko wyrabiają się nie ma co...
I godz 20.00 a my ze synkiem mamy jeszcze mało więc wciągamy dres i adidas i biegniemy. Po takim dniu tylko paść a jak się potem śpi tego nie da sie opisać
bebeluszek
2 sierpnia 2010, 18:31i jak fajnie! mate na instruktora-motywatora! hołk!
klimtka
2 sierpnia 2010, 17:00i przypomniały mi się czasy kiedy ja codziennie rano rowerem robiłam trasę 38 km.Zajmowało mi to 1,5 godzinki,a w którąś niedzielę z mężem nawet zrobiliśmy sobie wycieczkę 70 km ja ledwo żywa wróciłam do domu.Teraz póki Kacperek malutki pedałuję w domku na stacjonarnym,ale już od wiosny kupuję krzesełko na kierownicę i ruszamy w trasę razem:).Pięknie się trzymasz .Do wczasów zgubisz jak nic tą swoją 2 kg nadwyżkę:).Całuski
angelikque
2 sierpnia 2010, 11:24Asiu cóż bym oddała za takę rekraacyjną niedzielę. I ty mi tu piszesz, że jak by był tylko weekend to bylaby masakra? POzdrawiam i dużo słoneczka życzę.:)