Minął trzeci tydzień moich zmagań. Było różnie, ogólnie nawet smacznie, czasem z lekkim głodem, ale naprawdę podoba mi się to uporządkowanie posiłków. Nie mam dylematu co robić na obiad, nie jem non stop tego samego na śniadanie ( a tak bywało...), tylko sięgam sobie po nowy plan i robię :-). Jest trochę tego przygotowywania, ale pomału i do tego się przyzwyczajam. Najgorzej jak nie zdążę czegoś ugotować wcześniej, to mi się czas spożycia opóźnia, ale się trzymam. No... nie byłam zbyt restrykcyjna, znów zdarzyło mi się podjadać odrobinę czekolady do picia w proszku i jakieś co nie nieco ciasta, przy różnych okolicznościach... ale... mogło być gorzej. Nie będę się katować z tego powodu. Minus jest taki że być może widać to na wadze ( bo w ostatnim tygodniu nie schudłam), ale być może to wina tego że dietę miałam dla matek karmiących, a karmiłam małego tylko raz. Więc od dziś jadę na 1400 kalorii. Posiłki jakby mniej smaczne, ale objętościowo chyba nie najgorzej, jak przyprawię po swojemu to ok. Zobaczymy jak będzie jutro.