Minął tydzień. Waga się rusza, to do przodu, to do tyłu... ważę się jak pomylona kilka razy dziennie... Przestrzegam diety ! No w 97 % :-) i powiem szczerze, że najdziwniejsze jest to , że nigdy nie gotowałam tyle ile na tej diecie... Ciągle coś przygotowuję i sprawdzam jaki będzie kolejny posiłek. Może mi to za niedługo wejdzie w nawyk, dobrze by było, bo na razie to sporo czasu na tym tracę. Ale cieszę się, że posiłki są różne, nawet smaczne , a najbardziej lubię usiąść z czymś czekoladowym i delektować się że jestem na diecie i jem sobie takie coś :-)
Ogólnie widzę że pomału zaczynam schodzić z 70 kg. Częściej jestem poniżej, ale czasem jeszcze widzę tę nieszczęsną siódemkę :-(.
Dziś dopadłam czekoladę do picia w proszku i zgrzeszyłam... oj oj , ale nagrzeszyłam... Było mi jakoś mdło i słabo i pomyślałam, że brakuje mi cukru. I co ? Od razu lepiej :-). A jutro wstaje nowy dzień...