Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Tak bardzo do dupy.


Jestem beznadziejna. Było juz 63,4 potem przesadzilam i doszło do 64, potem było ładnie i dzis wazac sie liczyłam na spadek. NADAL 64! Wkurzylam sie i nie wytrzymalam. Zjadlam 7daysa, dwie paczki korsarzy, mała paczkę milki daims, dwa paski czekoaldy, mcflurry, 6 nuggetsow i małe frytki. Siedzę teraz w macu i chce mi sie wymiotowac, płakać i nie wiem co jeszcze. W piątek idę do dietetyczki i waga powinna wynosić max. 62 kg. Ja nie moge iść z większa bo to bedzie koniec! Boże jak ja mamie spojrze w oczy?!? Kolejny raz wrócę do domu i na pytanie czy sie trzymalaam odpowiem kłamliwe 'Tak' ? Tak mi wstyd, tak mi złe a nie mam komu o tym powiedIec. Nie moge powiedzieć mamie, bo ona bedzie cierpieć potrojnie, wole ja cierpieć i jakos sobie poradzić niż zrzucać to na nią. Musiałam to z siebie wyrzucić chociaż tu. Coraz częściej zdarzają mi sie złe dni... To okropne, juz tak ładnie mi szło... Juz lepiej wygladam, mama była ze mnie dumna, ja byłam.... Muszę sie wziąć w garść! Muszę! Do piątku naprawde dam z siebie wszystko! Muszę! Bo jak teraz to kiedy?? Boże pomóż mi odnaleźć sile. Przepraszam za dobijający wpis.
  • Julia551

    Julia551

    25 marca 2013, 16:00

    Jak waga podrośnie to też strasznie się denerwują i idę się nawpieprzać!Ale nie ma co!!!Musimy walczyć-schudniemy i będziemy miały święty spokój!;)

  • joasia1617

    joasia1617

    25 marca 2013, 14:28

    Kochanie glowa do gory powiem ci ze tez mam podobnie aloe stwierdzilam teraz iz do swiat musze wytrzymac poniewaz pozniej niestety bedzie wiecej jedzonka xd chetnie bym cie pocieszyla ale niestety nie mieszkam w poznaniu :(