Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jadę do Hiszpanii! Hipermotywacja!


To już pewne - w połowie czerwca jadę na tydzień do Hiszpanii! Strasznie się cieszę ale i bardziej spinam poślady! Chcę bez skrępowania biegać w szortach i krótkich spódniczkach i nie przejmować się tym jak wyglądają moje nogi! Mam zamiar założyć bikini i nie stresować się na myśl o swoim brzuchu! 
Jasne, że jeśli do tego czasu celu nie osiągnę to się nie pochlastam, nie będę płakać tylko i tak będę się z wakacji cieszyć. No ale mam jeszcze wystarczająco dużo czasu by zawalczyć.

Za jakąś chwilę naciągam na siebie dres, wiążę swoje nowe buty (przybyły i są jeszcze piękniejsze niż na zdjęciu!) i idę potruchtać. Wszak samo się nie zrobi. 

Niestety trochę dziś zawaliłam jeśli chodzi o jedzenie. Zaspałam i nie zdążyłam zjeść śniadania. Zjadłam dopiero 4h po pobudce, w takiej knajpce na uczelni. Jedyne co było w miarę zdrowe na oko to "jogurt z owocami". Niestety okazało się, że były to takie owoce w żelu, mocno słodkie. No ale i tak lepiej niż jakaś buła z toną masła (chyba). Tych owoców znowu tak dużo nie było, a do tego był normalny jogurt naturalny, już nie słodzony. 

Na obiad to samo co wczoraj. Makaron pełnoziarnisty z pomidorami i ciecierzycą. 
Podwieczorek - fistaszki!
Kolacja - chyba znowu powtórka: omlecik z camembertem i pomidorem.