Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
O odchudzaniu i postrzeganiu siebie


Kiedyś byłam zawsze bardzo szczupła. Pewnie, że miałam kompleksy! W końcu promuje się szczuplutkie nóżki bez grama mięśni a ja - trenując kolarstwo - miałam nogi masywne, silne. 
Jednak muszę przyznać, że nie zwracałam aż takiej uwagi na moją wagę, figurę, wymiary, rozmiary ciuchów (choć fakt, że nosiłam 36 i częściej coś było za duże niż za małe). 

Potem stan rzeczy się zmienił. Przestałam trenować, wyjechałam na studia, przytyłam i zaczęłam nosić rozmiar 40-42. Wtedy naprawdę nie lubiłam swojego ciała. Uda się o siebie ocierały, pojawił się cellulit, brzuch stał się miękki i trzęsący niczym jakaś przerośnięta galareta. 
Wzięłam się za siebie. Schudłam do 60kg, nosiłam rozmiar 38. Niby cieszyłam się, że schudłam, widziałam zmiany i to był sukces. 
Ale mimo, że schudłam jeszcze więcej i noszę 36-38 ciągle coś mi się w moim ciele nie podoba. Ciągle nogi mają nie ten kształt, ciągle mam za wąskie biodra, ciągle brzuch wygląda nie tak jakbym chciała. 
Głupie to bo dawniej - przed przytyciem - bioder szerszych nie miałam, uda miały podobną budowę (ino mięśni więcej). Kiedyś nie zwracałam takiej uwagi na swoją figurę. Nie zwracałam też uwagi na figurę innych kobiet. Teraz czuję zazdrość  kiedy widzę dziewczynę o idealnych, kobiecych proporcjach. 
Ogólnie lubię moje ciało (o czym już pisałam) ale przez to całe odchudzanie i zauważenie "problemu" częściej o tym myślę, częściej myślę o swoich wadach, ciężej mi się skupić na zaletach. 

Co gorsze mam jakieś "wahania". Rano się dzisiaj pięknie ubrałam - koszula, spódniczka, botki na koturnie (12cm)... Patrząc w lustro czułam się śliczna :) Czar prysł kiedy wyszłam z domu i zobaczyłam dziewczynę o idealnej figurze, zaczęłam uważać, że wyglądam śmiesznie. 

Myślę, że na jakiś czas przestanę myśleć o odchudzaniu. Przestanę liczyć te kalorie, ważyć się i mierzyć. Skupię się na przygotowaniu do startu biegowego. Może jak znowu skupię się na sporcie sylwetka przestanie mieć aż takie znaczenie?

Żeby nie było. Nie myślę o tym ciągle. Nawet nie powiedziałabym, że codziennie ;) Ale czasem - jak dziś - uderza we mnie świadomość, że kiedyś takich "problemów" nie miałam. I chyba nie chcę ich mieć bo są zbyt nieistotne. Nie wyglądam źle, jestem zdrowa i zadbana. 
Dlaczego mi to nie wystarcza? Dlaczego czuję żal, że nigdy nie będę miała mniej wystających żeber i szerszych bioder? Dlaczego o tym w ogóle myślę?!

I nie - nie mam też jakiś zapędów żeby odchudzać się do super niskiej wagi. Bo mi zupełnie nie chodzi o wagę. Ogólnie chyba jestem całkiem szczupła. Tylko mi o te rzeczy, na które zupełnie nie mam wpływu chodzi :D

  • Paoolineczka

    Paoolineczka

    3 czerwca 2014, 09:49

    Takie podejście ma chyba każda z nas. Ciągle czujemy niedosyt i dążymy do jakiegoś z góry określonego i wręcz narzucanego nam ideału. Ja też tak mam jak ty. Milion razy było tak, że ubrałam się ładnie i schludnie i patrząc w lustro czułam się atrakcyjnie do momentu zobaczenia takiego "ideału" gdzieś na ulicy. Kompleksy to bardzo trudna sprawa, a nauczenie się patrzeć na siebie z dystansu i pokochanie takim jakim się jest wymaga wielkiej pracy nad samą sobą. Ja się też muszę jeszcze wiele nauczyć. Jesteś super dziewczyną i masz super podejście, gratuluje sukcesu :)

  • Pokerusia

    Pokerusia

    2 czerwca 2014, 10:40

    takie rozkminy na temat swojej figury to ma chyba każda z kobiet nie zależnie od wieku, ja sama bedąc w wieku moich córek nie myślałam w ogóle o tym czy jestem gruba czy też chuda...a One teraz wciąż w jednym narzekaniu...;-) Takie czasy jakieś dziwne, że widzimy same niedoskonałości zamiast cieszyć się tym co się ma, no może nie zupełnie wszystkim;-)))

  • Nastel

    Nastel

    30 maja 2014, 17:07

    Masz bardzo zdrowe podejście do całej sprawy odchudzania :) Podoba mi się to :) A co do tych za wąskich bioder- każdy maa jakieś wady! :D Ta "idealna dziewczyna" też, tylko może udaje jej się to ukryć... Gdy wchodzimy w te wiry diet, zbyt bardzo przykuwają naszą uwagę detale nieistotne, jestem pewna, że gdybym Cię zobaczyła w realu na pewno nie stwierdziłabym, że masz za wąskie biodra.. Ty sama do tg wniosku doszłaś, bo w pewnum momencie zaczynamy sobie dosłownie wyszukiwać wad :)) Każdy jest na swój sposób idealny! :D A pomysł z postawieniem na sport- POPIERAM! :D Zaczynam od jutra ranoo biegać, i nie ważne jaka bd pogoda (no ewentualnie burza wyklucza ;D) ale postaram się :))

  • anna987

    anna987

    30 maja 2014, 15:36

    Może nie zwracałaś takiej uwagi na figurę, bo byłaś młodsza, poza tym czułaś, że nie ma się czym przejmować, bo wyglądałaś dobrze. A teraz, po rozstaniu z dawną wagą, masz świadomość, że coś może być nie tak. Poza tym mam wrażenie, że wciągu ostatnich kilku lat nastąpiła eskalacja zjawiska, jakim jest dążenie do idealnej figury. Popatrz ile powyrastało stron o zdrowym odżywianiu, odchudzaniu, ćwiczeniach, dietach... kiedyś tyle tego nie było.

    • mechaniczna-pomarancza

      mechaniczna-pomarancza

      30 maja 2014, 15:50

      Na pewno kiedyś nie zwracałam uwagi dlatego, że byłam młodsza i dlatego, że było ok. Ale teraz też jest ok ;) Nie wyglądam dużo gorzej niż wtedy, zresztą do wagi nie mam już zastrzeżeń, do wymiarów też zbyt dużych nie ;) Mnie irytuje to, że zaczęłam się skupiać na tym czego zmienić nie mogę. Na szczęście jeszcze nie jest to ciągłe myślenie, ale zdarzają mi się już takie myśli zbyt często.

  • gryczana

    gryczana

    30 maja 2014, 15:08

    przestałam ciągle myśleć o figurze jak przestałam oglądać TV. Media nas bombardują tym, że jak nie będziemy idealne to będziemy nieszczęśliwe. A to nie jest prawda. Ja tam waże 80 kg przy 167, wiadomo, kilka kilo trzeba zrzucić (mi to jest potrzebne żeby zajść w ciążę) ale nie myślę już obsesyjnie o wyglądzie. Teraz myślę o zdrowiu.