Wlasnie zeszlam z wagi....katastrofa 84,6 ale teraz moge wam sie przyznac,ze w miedzyczasie bylo juz 86 wiec troszke jestem zadowolona.Centymetry az tak bardzo sie nie pozmienialy oprocz obwodu uda i lydki wiec tez jeszcze nie powod do zalamki.Wreszcie czuje sie zmotywowana....ostatnio bardzo zle sie czulam ze soba,szczegolnie jak gdzies mialam wyjsc i powoli wszystko robilo sie ciasne...wtedy wlasnie docieralo do mnie jak zaprzepaszczam to co udalo mi sie osiagnac.Doszlam do wniosku,ze najwiekszy blad lezy w tym,ze planuje zawsze za duzo i pozniej mnie to przerasta i wszystko rzucam.Teraz podzielilam wszystko na etapy i bede stopniowo dodawac kolejne zmiany.Mysle,ze tak bedzie najlepiej.
Plan na pierwszy tydzien:
1. Wycofac slodycze.
2.Wprowadzic piec posilkow.
3.Przeprosic sie z rowerem stacjonarnym.
Jak to zrealizuje w 100% to bedzie dobrze....powolutku ale do przodu tak zawsze najlepiej mi szlo.
Wlasnie wyprawilam meza na meski weekend wiec mam duzo czasu dla siebie...bede zbierac sily....Wam zycze milego weekendu!!!!
geller
22 lipca 2008, 23:34milo uslyszec, ze czujesz, ze motywacja wrocila! Trzymaj sie tego uczucia mocno i probuj! Male kroki to bardzo dobre podejscie! Lepiej osiagnac cos powoli niz wcale! a to ryzykujemy gdy chcemy bardzo i bardzo sie ograniczamy. Postanowienia na tydzien bardzo dobre - na pewno Ci sie uda! Trzymaj sie i trzymam kciuki!
bezkonserwantow
22 lipca 2008, 16:52<img src="https://app.vitalia.pl/img151/9719/27hj0.jpg" border="0" alt="Image Hosted by ImageShack.us"/><img src="https://app.vitalia.pl/img151/9719/27hj0.b15c6e5655.jpg" border="0">