Rodzice pytają co się ze mną dzieje, mówią, że się martwią. A ja..
Wczorajszy dzień chandry był dla mnie masakryczny. Tak jak Wam pisałam będąc w pracy miałam deprechę poweekendową.
Wróciłam do domu, nawet nie wiem kiedy wylądowałam w łóżku i spałam 1.5 godziny. Miałam się uczyć, nawet otworzyłam zeszyt i spotkałam się z D. żeby ruszyć chociaż trochę zagadnień.
Zadzwonił mi telefon, jedna z przyjaciółek szlochała mi do słuchawki.. Była u lekarza i jest źle.. Musi iść do szpitala. Pojechałam do niej. Martwię się, nie chcę na razie nic mówić. W szpitalu okaże się co jest grane. Mam tylko nadzieję, że będzie dobrze. Sama rok temu przechodziłam katorgi ze zdrowiem, wiem, że trzeba być silnym. Nie wiem co się dzieje, z młodymi ludźmi. Ja mam 22 lata, ona też i moi znajomi, wszyscy młodzi, każdy jakiś problem.
Tak skończyłam swoją naukę wczorajszego dnia. Po naszym spotkaniu z zapłakaną K. nie miałam siły na nic. Wróciłam do domu, położyłam się do łóżka i sama płakałam. Nie mam siły na to wszystko.
Odleciałam trochę czytając książkę. Potrzebowałam tej chwili dla siebie, pod kocem w łóżku z książką.
Rozmawiałam wczoraj również z bratem, powiedział 'PRZEPRASZAM', powiedziałam 'okej.. nie jestem suką. Ale mam do Ciebie żal. I naucz się szacunku do mnie, bo jestem Twoją jedyną siostrą. I wiedz, że nawet jeśli wszyscy znajomi się odwrócą, to zawsze jestem ja. Nie życzę sobie, żebyś tak mnie traktował'. Jeszcze chwila rozmowy i wyszłam z pokoju.
Nie.. Nie wybaczyłam mu. Mam żal gdzieś w środku, w sercu. Wiem, że nie będę umiała pozbyć się szybko chłodnego podejścia do niego.
Myślę o zdrowym odżywianiu, ćwiczeniach. Mimo chandry mam motywację. Chcę, żeby było dobrze. Nie ćwiczę bo mam @, odpuściłam jeszcze przy nie sprzyjającym stanie psychicznym, w ogóle nie dałabym rady. Ale skończy się i ruszam.
Jedzenie, wczoraj dosyć, oprócz zjedzonego krokieta i napicia się słodkiego napoju.
Zaczynam jednak pisać, swoje codzienne menu, bo wiem, że tak bardziej będę się pilnować.
DZISIAJ:
7:00 - sok wyciśnięty z 5 cytryn, dwa gryzy kanapki przed tabletką na insulinę
10:00 - 2 kanapki z ciemnego chleba, pasztet i ogórek kiszony.
13:00 - activia
16:00 - kurczak z warzywami
19:00 - baton zastępujący posiłek Allevo i niestety energetyk ;/
Meggi
mala2580
28 sierpnia 2013, 09:36o tak, też lubię sobie poczytać :) to taka chwila dla mnie, miła..
Sunniva89
27 sierpnia 2013, 14:04No niestety chemiczna żywnośc otacza nas ze wszystkich stron.... nawet jak człowiek chce to bardzo ciężko jest znaleźć zdrową zywność , a potem ta cała chemia odbija sie na zdrowiu.... współczuje Ci chandry , nienawidze tego stanu. mam nadzieje że sie poprawi
levitacja
27 sierpnia 2013, 12:52Ja się tylko mogę domyślać co się dzieje ze zdrowiem młodych.. :( To wszystko smutne, bardzo trzeba o siebie dbać w tych czasach. I nie dawać sobie wciskać kitu np. że danonki to samo zdrowie-dziecku bym tego nie podała.
monikac030185
27 sierpnia 2013, 12:20Hey kochana dzieki za mile slowa.to jest nas 2...dzis pierwszy dzien w pracy I juz mam dosyc pewnych osob :(
ada2304
27 sierpnia 2013, 11:59mimo wszystko czasem dobrze jest się wypłakać i wyrzucić z siebie te nagromadzone emocje.. a co do seboradinu to fakt śmierdzi to okropnie ale nie mozna miec wszystkiego;)
.karolcia.
27 sierpnia 2013, 11:49trzymaj się słoneczko, jesteśmy z Tobą
Fryzja
27 sierpnia 2013, 11:47Każdy ma gorsze dni doskonale Cię rozumiem. Teraz będzie piękna kolorowa jesień, gdzie tam jej do deszczowego listopada (ja tam lubię całą jesień a listopad kocham ). Stresujesz się pewnie egzaminem i sytuacją przyjaciółki. Takie dni szybko miną, zobaczysz :-) Super, że impreza się udała :-)
montignaczka
27 sierpnia 2013, 11:34trzymaj się Kochana! wszystko będzie dobrze :)