Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nigdy nie schudnę z tego brzucha?


Kolejny dzień za mną i chyba nadszedł pierwszy kryzys. Przed odchudzaniem z ciekawości zmierzyłam sobie brzuch na poziomie pępka było coś około 98cm. Dzisiaj po prawie dwóch miesiącach i straconych 7 kilogramach znów zmierzyłam i... no własnie wielka klapa 94cm.

Nie wiem czy ja nie umiem mierzyć czy o co chodzi.

Widzę że brzuch w ogóle nie spadł, wydaje się jeszcze większy bo pupa, biodra i uda zmalały i to znacznie tak samo jak ramiona. Wyglądam strasznie jak ludzik z kasztana!! Kasztan w srodku i zapałki jako ręce i nogi.

Co powinnam zrobić? Trzymam dietę, nie jem smażonego, nie jem pieczywa, slodyczy, gazowanego, serów żółtych, szynki sklepowej, majonezów i innych udziwniaczy.
Codziennie godzinę jeżdżę na rowerze i godzinę ćwiczę Callanetics. Od wczoraj dodałam do zestawu jeszcze Mel B. Trening pośladków i ABS.

Jakoś mi tak smutno.

Jeszcze w domu znowu to samo. "Po co się odchudzasz? Nie jesteś aż taka gruba, popatrz na X ta to dopiero jak wieloryb wygląda, ty przy niej to okruszek.Ona ma gorzej więc nie wydziwiaj."

Całe życie słysze że ktoś ma gorzej, więc trzeba się cieszyć z tego co się ma. I "nie wydziwiać". Nigdy nie usyszałam "WEŹ SIE DO ROBOTY, WSZYSTKO ZALEŻY OD CIEBIE" tylko ciągle "BĘDZIE TAK JAK LOS CHCE!".

Za przeproszeniem chuj mnie obchodzi jak chce los. Schudnąć to nie jest jak z wygraną w totka że prawdopodobieństwo sięga 1 do ileś tam milonów. To prosta matematyka 50/50. Jeśli ruszysz dupę i bedziesz trzymać dietę i ćwiczenia to schudniesz jesli nie to nie schuniesz. PROSTE!

A to ze trzeba w to wlozyc duzo pracy? No coś za coś.

I wcale mnie nie motywuje myśl że ktoś ma gorzej, wręcz przeciwnie współczuję bo wiem jak jest cholernie cięzko żyć w czasach gdzie króluje kult piękna, szczupłego ciała. Chcę schudną by pokazać że można by być inna niż matka która siebie widzi jako okruszka mimo ze ma otyłość, innych grubych jako wieloryby a chudych jako siksy i pindy. Nie chcę się w ten sposób dowartościowywać, nie chcę iść w jej ślady. Mam takiego doła jakoś mnie przytłoczyła myśl że mogę tak skończyć, że zawsze będę gruba i będę mieć milion wymówek.

Zagłuszam te myśli i robię swoje, ale dziś mi tak smutno. Dziś te mysli wzieły górę. Po co ja to robię... dla zdrowia, dla urody, dla siebie, dla pewnosci siebie. Ale nie oszukujmy się robię to też p oto by zgubić ten cholerny brzuch.


Jesli któraś z was tez ma lub miała problem z brzuchem dajcie znać, będę wdzięczna za każdą poradę.
  • ewcia.1234

    ewcia.1234

    24 września 2013, 18:22

    nie załamuj się :) Byleby regularnie ćwiczyć i zdrowo jeść, a efekty przyjdą :)

  • paryzanna

    paryzanna

    24 września 2013, 10:39

    Oj kochana, po zdjęciach widać, że efekty są, więc spokojnie. Taka figura, brzuch schodzi trudniej, też tak mam, a najgorzej to cycki, mi one chyba nigdy nie zejdą... Także się nie poddawaj i walcz dalej. A mi na brzuch pomagają zwykłe brzuszki albo abs z Mel B. + standardowo joga i bieganie (jako kardio) :)

  • Agnes2602

    Agnes2602

    23 września 2013, 23:11

    Te cwiczenia na ABS z pewnoscia pomogą , tylko ćwiczyć systematycznie . Dzis zaczęłam i tez mam duuuuzy brzuch, piersi tez a mimo to brzuch je prawie wyprzedza, mam zamiar ćwiczyć ze 3 razy a tygodniu i dam znać za jakiś miesiąc jak mój brzuch.

  • vitalia92

    vitalia92

    23 września 2013, 22:47

    ja mam 173 cm wzrostu, waze 61 kg i rowniez moja zmora jest brzuch ;d teraz co prawda jest juz "pieknie", ale nadal sie znim mecze i nie jestem zadowolona. Nie ma zadnego zlotego srodka niestety, tylko ciezka praca, cierpliwosc i czas :d w brzuchu teraz mam jakies 81cm

  • monitkowa85

    monitkowa85

    23 września 2013, 22:28

    Ja ci z brzuchem nie pomogę , bo borykam się z tym tłuściochem od zawsze. jestem dopiero na początku drogi ,,odchudzania" więc jak znajdziesz skuteczny sposób na zmniejszenie daj znać :)