Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nagrzeszyłam, stęskniłam się i wracam.


...Długo mnie nie było. Powiedziałabym bardzo długo.
Przyznaje się bez bicia, bardzo zawstydzona,że nie pisałam ponieważ moja motywacja poległa i wróciłam do swojej poprzedniej wagi. Naprawdę wstyd mi było wchodzić i pisać,że znów zawiodłam.
Z ręką na sercu mówię wam,że bardzo źle czułam się z tym. Sama zabiłam chęć do walki, do zmiany, wygrały złe nawyki i wynagradzanie sobie niepowodzeń jedzeniem.
Ale wzięłam się za siebie znów. Tłumaczę sobie, że w końcu musi się udać, po prostu musi.
Jak nie za pierwszy, to za dwudziesty razem się uda.
Poczyniłam trochę zmian w swoim życiu i myśleniu. Zastanawiając się przez ten czas kiedy mnie nie było dlaczego znów poległam doszłam do kilku wniosków. Po pierwsze: źle myślę. Może czas przestać myśleć o odchudzaniu jak o procesie ciągłych wyrzeczeń. Nie jedz tego, tamtego i tego też. Przecież odchudzanie nie polega na niejedzeniu tylko jedzeniu inaczej prawda? A ja przez tyle lat robiłam podstawowy błąd.Źle jadłam,  a bardziej nie jadłam a potem wchłaniałam dwa razy bardziej i w koło Macieju.
Po drugie: źle jem. Jadałam różnie: jednego dnia 3 posiłku, drugiego 4 a trzeciego 2.
Oczywiście, nieregularnie bo nigdy nie miałam czasu.
Od dwóch miesięcy jadam regularnie. Lepiej się czuję i chudnę. bardzo powoli ,ale nie nadrabiam i nie ograniczam się aż tak bardzo.
Po trzecie: żrę słodycze! W tym przypadku jest to karygodne i powinnam być za to chłostana codziennie. Walczę z tym, mam nadzieję,że niedługo wygram.
Po czwarte: Zmieniam filozofię odchudzania.Odchudzam się od dziś dla swojego ciała. aby było zdrowe,piękne, żebym mogła się w nim poczuć wprost oszałamiająco. Bo do tej pory odchudzałam się z myślą, że jak się schudnie to już nie będzie żadnych problemów. Niestety problemy będą nawet jak będę miała niedowagę.Także odchudzanie traktuję jak sposób na siebie. Jeżeli przez prawie 7 lat nie udało się schudnąć to w 8 roku musi nadejść przełom.
Wiem,że nie odkryłam Ameryki, ale nawet takie głupotki muszą w końcu dojść do skutku,żeby człowiek zrozumiał pewne sprawy już na poważnie.
Poza tym zmieniło się trochę u mnie. Od listopada jestem na stażu...W KOŃCU!!!! Jestem bardzo zadowolona. Praca biurowa w sekretariacie, odpowiada mi. Nowa sytuacja, nowi ludzie, nowy rozkład dnia, wszystko zadziałało orzeźwiająco.
Zaręczyłam się:) Drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia. Teraz mogę legalnie mówić na J-ota : narzeczony:)
Stęskniłam się za tym miejscem,więc wracam. Mam nadzieję, że mogę znów liczyć na wasze wsparcie, bo jest mi ono cholernie potrzebne!!

  • alethea80

    alethea80

    2 marca 2010, 12:05

    a ja gratuluję zaręczyn:) i 3mam kciuki za sukcesy na vitalii i nie tylko:)