Witajcie!
Wczoraj wyruszyłam nowo otrzymanym (i nowym, który stał nieużywany od zakupu 3 lata) rowerem w trasę. Wszyscy mówili - zrób mu najpierw przegląd, ale ja się oczywiscie uparłam,że nowy to po co i że koniecznie chcę już nim ruszyć. I ruszyłam. Trasa wiodła przez las, potem wzdluż kanałku i szosą do domu. Było super, poza tym, ze ma zupełnie inne manetki niż mój i musiałam się go w trakcie uczyć. Zrobiłyśmy ponad 22 km kiedy nagle, w trakcie zmiany biegów bach! spadł mi łańcuch... Do domu spory kawałek a tu taki klops! Profesjonalnie odwróciłyśmy rower do góry kołami i profesjonalizm na tym się skończył. Ja nie mam, jak się okazało, pojęcia jak działają przerzutki i co i jak (w starym rowerze było ich mało, wsiadłam i jechałam...) więc wykonałyśmy telefon do przyjaciela, czyli męża jednej z dziewczyn. Oczekując na niego nadal majstrowałyśmy i nagle bum - spadło nam coś :) No jaja jak berety - sobie pomyślałam. Sąsiad zapakował rower do auta, sąsiadki wróciły same a mój mąż pół wieczoru siedział i robił mi rower - w końcu go zrobił. Poluzowane było jakieś kółlko od przerzutki - ja podejrzewam,że to przez moje nieudolne zmienianie biegów, panowie mówią, że musiało być już wcześniej poluzowane. Oczywiście opierdziel od męża zasłużony więc był :)
Rower fajny, tata kupił go 3 lata temu dla mamy, ale ona raz na niego tylko wsiadła i nigdzie nie pojechała :) Jak przyjechał to się załamałam bo miał błotniczki, bagażniczek, ale mąż go szybko "stuningował" i teraz już jest nieźle :) Ważne, że jest szybki, lekki, ma większe niż mój stary koła, ale węższe (mój to typowy góral) więc też i jeździ się inaczej. No i największy plus - nie piszczą mu hamulce! :) (że nie wspomnę o tym, że są niezwykle silne i jak pierwszy raz zahamowałam to stanęłam dęba).
Dziś i jutro przerwa w aktywności plenerowej bo mamy różne zajęcia kolidujące...
Dietka się trzyma, czasem wpada kawałek gorzkiej czekolady. Teraz pilnuję się bardziej i biję po łapach w chwilach słabości bo przede mną chrzest więc muszę wyglądać dobrze!
Idę poczytać co u Was, chociaż jak wpadam na przeszpiegi po Waszych pamiętnikach to nie bardzo mam co czytać bo chyba wszystkie biegacie, jeździcie itp :)
miłego dnia!
bea3007
15 maja 2013, 09:45Madzia oni zawsze musza się nagadać. Taki urok tych naszych mężów :)
Niecierpliwa1980
15 maja 2013, 09:07Mój najgorszy koszmar,jak gdzieś daleko jeżdżę-to właśnie to,że nawali mi łańcuch i nie poradzę sobie,a do domu daleko :-))) Ujeżdżaj tego zacnego rumaka-powodzenia :-)
wermik
15 maja 2013, 08:10fajnego masz męża, mój by nie wziął się za naprawę roweru :P
jolakosa
15 maja 2013, 08:00dobrze że zębów nie zbierałaś przez te hamulce, ja ostatnio przeżyłam chwile grozy jak teściowa wsiadła na córy rower , myslałam że przez kierownice przeleci :) jak by nie było jazda na rowerze jest git
justagg
15 maja 2013, 07:59Nie martw się mi ostatnio łańcuch spadł podczas rajdu rowerowego na jakimś 25 km (do przejechania zostało jeszcze ok 50...) na całe szczęście ktoś mi szybko pomógł:) A rower też nowy i podobno takie rzeczy mogą się dziać, musi się wszystko dotrzeć...Pozdrowienia i miłego pedałowania życzę:)