Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
to tylko jedzienie!! nie miłość !! - czyli daczego
wczesniej mi sie nie udawało


Zapewne się domyślacie ,że to nie jest pierwsza w moim życiu proba zrzucenia tych osławionych "zbędnych kilogramów". Pierwszy raz sie troszke odchudzałam jakieś 7 lat temu. Wtedy byłam sama, praktycznie codziennie joga lub rower - poszło błyskawicznie i bez wiekszych bólów. Jak już pisałam problemy sie zaczęłay kiedy poznałam, a później zamieszkałam z moim obecnym mężęm. Zanim nadszedł ten kluczowy 2012 rok podejmowałam kilka prób i schemat zawsze ten sam i tak samo idiotyczny. Postanawiałam sie odchudzać ... w tygodniu poprzedzającym zjadałam wszystkie produkty ,których zamierzałam sobie odmawiać i zaczynałam... po 2-3 mieisącach chęć zjedzenia pizzy, frytek czy zapiekanki była tak silna że oczywiście sie łamałam, ale niestety wyrzuty sumienia po takim "upadku" były tak ogromne ,że natychmiast wpadałam w spirale obrzarstwa i po diecie. A siebie pocieszałam potem ,że wkońcu i tak mi sie udało zrzucić te 2-3 kg. A już szczyt tych moich nieco żałosnych prób przypadł na zeszły rok. W sierpniu ślub więc od stycznia strasznie się odchudzałam... teraz to mnie pusty smiech na to bierze. W pracy dajmy na to straszna dieta ,a popołudniu pizza ... zapiekanka - bo przeciez była na mieście to co miałam zrobić. Ech ... i tym systemem odchudzania ledwo sie zmieściłam w sukienkę slubną. No fakt ,że świetnie ja dobrałam. Myślę ,że nie wyglądam w niej na prawie 90 kg.

Myślę ,że było kilka czynników które sprawiły że wkońcu uświadomiłam sobie że mam naprawde problem. Ostatecznie uratowała mnie vitalia i Wy! Wiem co mi dolega - jestem jedzenioholikiem :))) Wiem jak sobie z tym poradzić i wiem ,że sie nie poddam. Już pewnie do końca zycia będę musiała kontrolowac swoje obżarstwo ,ale przysięgam nikt mi juz nigdy nie powie że jestem gruba ... bo w "ryj" dać mogę dać (to z dnia świra). Ale raczej sobie żeby nie obżerać :)))

Całusty dla was w tym drugim dniu wiosny :

Ale nie traćcie ducha. Juz są jakies promyki nadzieji !!!!

 

 

  • Mileczna

    Mileczna

    24 marca 2013, 14:01

    Cholera jesteście niezawodne!

  • jestemaleznikam

    jestemaleznikam

    24 marca 2013, 12:19

    świetnie wyglądałaś w sukience, n ikt nie dał by Ci 90 kg, i na pewno dasz radę zapanować nad jedzeniem, z twojego postu aż bije motywacją ;)

  • Aria.

    Aria.

    23 marca 2013, 22:00

    W zyciu bym ci tyle nie dala na tym zdjeciu! Damy radę, ja też tak mam że np. teraz miesiac minal a mnie zaczelo ciągnąc do obżerania się :(

  • kasiqa22

    kasiqa22

    23 marca 2013, 20:41

    tym razem dasz radę :) trzymam kciuki :)

  • Evcia1312

    Evcia1312

    22 marca 2013, 18:08

    be or not to be, kuffa ja pier*dole, zajebiaszcza fota slubna, ja tez jedzenioholik- RAZEM DAMY RADE

  • papiszynka

    papiszynka

    22 marca 2013, 11:14

    gdzie Ty te przebiśniegi dorwałaś? :)

  • Rubakota

    Rubakota

    22 marca 2013, 10:55

    Tak to jest z tymi Chopami. Ja mojego poderwałam na całkiem seksi fleksi figurę ( do której doszłam m in przez ekstremalny stres ) a potem zaczęły się romantyczne kolacje w restauracji, popisy jaka to ze mnie tradycyjna śląska baba ( że umiem kluski śląskie robić, modro kapusta ze skwarkami i rolady z tłustym sosem) no i się zrobiło nagle ups 100kg ;) Ja teraz jestem tam gdzie Ty w zeszłym roku. Ślub w lipcu i trzeba się jakoś 'wylaszczyć' :D

  • Tazik

    Tazik

    22 marca 2013, 10:41

    Świetnie wyglądałaś w sukni ślubnej! :)) W ogóle bardzo ciekawe, radosne i oryginalne zdjęcie! :) Mnie się bardzo podoba. I podoba mi się Twój nowy stosunek do problemu, do odżywiania, do ruchu... Aż się chce coś działać, jeść zdrowo, bo widać, że warto! :)

  • gruszkin

    gruszkin

    22 marca 2013, 10:37

    Wiara czyni cuda. Powtarzaj sobie to co napisałaś jak mantrę. A mężuś cę wspiera? A może razem z tobą toczy walkę? Bo widać też ma o co ;)

  • Pietusia84

    Pietusia84

    22 marca 2013, 10:35

    No ja przed swoim weselem schudłam do 69 kg! Nie jadłam przez 4 m-ce słodyczy (najdłużej w moim życiu! Haha) i w ogóle się ograniczałam z jedzeniem, dużo ćwiczyłam! Było mi strasznie ciężko, ale perspektywa nie zmieszczenia się w wiszącą w szafie suknię była jeszcze bardziej przerażająca! Tylko ta myśl mnie trzymała przy moim postanowieniu! A po weselu wielkie słodyczowe obżarstwo! A mówią, że kobieta rok po ślubie tyje 9kg! Da dam...książkowy ze mnie przykład! Niestety! Też cierpię na tą przypadłość co ty! Na jedzenioholizm a raczej sama ją w sobie wyhodowałam, ale walczę podobnie jak ty! 3mam za nas kciuki!

  • Betti19801

    Betti19801

    22 marca 2013, 09:14

    Można-można, cieszę się, źe trafiłam na Twój profil, bo dajesz pozytywnego kopa. Dzięki:-)

  • Behemotkot

    Behemotkot

    22 marca 2013, 09:12

    Tak, jakoś jak się jest samemu to łatwiej to żarcie ogarnąć, z kimś jest trudniej. Widziałam to po sobie. Odkąd jestem sama przez 3 miesiące zrobiłam to czego nie byłam w stanie przez kilka lat ;)

  • bobasek11

    bobasek11

    22 marca 2013, 09:09

    O tak, też do tego doszłam ostatnio, iż do końca życia trzeba będzie ciągle mieć na sobie niewidzialny "kaganiec", żeby nie wpieprzać bez opamiętania. Smutne to niestety ale nie ma tego złego :)