Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
zapalenie oskrzeli | bardzo krótkie podsumowanie
postanowień noworocznych | zalatany dzień


Hej kochani!

Wiecie, czym kończy się niedoleczone przeziębienie + wychodzenie bez czapki i szalika na zewnątrz, kiedy jest naprawdę zimno? Ja się o tym mogłam doskonale przekonać, leżąc te dni, kiedy mnie nie było w łóżku z zapaleniem oskrzeli, z gorączką, duszącym kaszlem, katarem i resztą tych okropnych objawów, biorąc stertę leków i nie mając siły zrobić sobie czegokolwiek w miarę zdrowego do jedzenia zajadając chleb z nutellą, czekoladki, czekoladowe jogurty i wszystko inne, co z tym słodyczem związane. Ewentualnie, jeśli już  mi się zechciało, można było zobaczyć, jak jem tosty z żółtym serem, szynką i polane ogromną ilością ketchupu (natomiast to zdecydowanie rzadziej). Widać "wspaniałe efekty" takiego odżywiania, bo na wadze dzisiaj ujrzałam 65kg. Niby nic, niby 0.5kg, ale w lustrze widzę, że jest gorzej niż było. Oczywiście jest to też zasługa tego, że na ten czas musiałam odłożyć ćwiczenia, nad czym najbardziej ubolewałam i wręcz walczyłam, żebym mogła zrobić cokolwiek, ale odpowiedź zawsze była ta sama "nie ma nawet takiej opcji, jesteś chora, leżysz w łóżku. Przecież Ty ledwo na oczy patrzysz i chcesz coś robić... zwariowałaś". Na pasku nic nie zmieniam, bo pewnie zrzucę to tak szybko, jak mi tego przybyło :) Co prawda kaszlę nadal, ale jest to najprawdopodobniej, jak to moja pani doktor wczoraj stwierdziła już na tle alergicznym, więc wreszcie mogę wrócić do ćwiczeń!

Wreszcie otworzyłam dzisiaj mój słoik z postanowieniami na rok 2015. Wyglądał on tak:


No szału nie robi, ale chciałam coś takiego, żeby móc sobie postawić na komodzie, a kartka papieru z wypisanymi postanowieniami średnio by wyglądała (chociaż to też nie jest jakoś reprezentatywne) :) Muszę coś jeszcze wymyślić na rok następny, bo nie chcę znowu czegoś takiego, albo przynajmniej chciałabym, żeby to jakoś lepiej wyglądało. Jednak nie forma jest w tym momencie ważna, znaczy też, ale jest coś ważniejszego, a mianowicie czy udało mi się tych postanowień dotrzymać, bo jest ich dosyć dużo, jak na załączonym obrazku (mam nadzieję) widać. Po przeliczeniu wszystkich było 42. Każde z osobna dokładnie analizowałam, myśląc, czy rzeczywiście udało mi się to zrobić, co na karteczce było zapisane. Nie będę Wam tu teraz wypisywać, co postanowione miałam, bo niektóre z tych rzeczy, to są zwykłe pierdoły, inne są dość prywatne, a jeszcze innych po prostu nie chce mi się pisać, bo i tak za dużo zostanie :D Nie przedłużając... Udało mi się zrealizować z tego wszystkiego 30 (według mnie całkiem niezła liczba), tych nieudanych było 11 i zostało nam jeszcze coś. Jeden cel, który teoretycznie nie został zrealizowany, ale z drugiej strony nie został nieruszony. Mowa tutaj oczywiście, o odchudzaniu. Za cel postanowiłam sobie dojście do 50kg, czyli zrzucenie 23.9kg (okazało się, że nie ważyłam w styczniu 74, tylko 73.9). No nie udało mi się to, ale i tak uważam, że nie jest źle, bo jest już mnie o 10kg mniej :) Także punkt ten zapisałam na środku, bo tego co jest na karteczce nie zrobiłam, ale i tak jest dobrze :) Postanowienia na przyszły rok możliwe, że Wam przedstawię, jednak jeszcze nie wiem dokładnie. na początek muszę znaleźć jakąś inspirację na ich formę. Ewentualnie jakoś ładnie to zapiszę na kartce i też nie powinno być problemu :) 

Co jeszcze u mnie? Miałam dzisiaj wigilię klasową. Oczywiście, skoro już jestem zdrowa, to na nią poszłam i niesamowicie się z tego powodu cieszę. Miałam pewne obawy, jak to będzie z jedzeniem, bo znając mojego kolegę i jego zdolności cukiernicze, mogło być ciężko, ale dałam radę. Nie obżarłam się, nie rzuciłam się na wszystko po kolei, jedynie spróbowałam. Nie było też tego wszystkiego dużo... uszka, pierogi, 3 ciasta (skosztowałam tylko jednego z nich), barszcz i to wszystko. Tak skromnie, ale stwierdziliśmy, że więcej nie trzeba, bo potem się to przynosi, a wiadomo, że i tak nikt nie zje tego wszystkiego i nie ma to po prostu sensu. Po zjedzeniu przyszedł czas na śpiewanie kolęd i ruch w postaci tańca. Coś tak nas wzięło na poloneza i belgijkę (nic innego, bo gwiazdami parkietu nie jesteśmy, więc musiało być to co potrafimy). Oczywiście nie obyło się bez rozmów, jak zwykle o niczym konkretnym, żartów z wychowawczynią i odwiedzin przez inne klasy, żeby "zrobić test na najlepsze pierogi" ;D Wszystko to trwało około 4 godziny, a potem rozeszliśmy się do domów. Dzisiaj również miałam dzień załatwiania wszystkiego co ważne i ważniejsze. Musiałam zgłosić się do szefa sztabu WOŚPu w celu wypełnienia jeszcze jakiegoś formularza, gdzie minęła mi dobra godzina, bo oczywiście jakaś rozmowa też się odbyć musiała. Później musiałam wyruszyć na obchód sklepów w celu znalezienia ostatnich prezentów. Na szczęście wszystko już jest i czeka na zapakowanie, jednak to nie był dobry pomysł, żeby zostawiać to na ostatnią chwilę, bo z pewnymi rzeczami był problem np. z trylogią "Igrzyska śmierci", bo moja siostra bardzo chciała dostać tą książkę, a w każdej księgarni była wykupiona, aż wreszcie przemiła pani powiedziała, że co prawda odstawiła ją dla siebie, ale ona może poczekać na dostawę i mi ją sprzedała. Byłam jej tak wdzięczna, że kupiłam czekoladę i jej przyniosłam za to :) Na koniec jeszcze zakupy spożywcze, bo jutro trzeba zacząć wszystko powoli przygotowywać i nareszcie dom! Resztę dnia przewiduję już bez jakiś ciekawych zajęć. Muszę zapakować to co kupiłam, a potem włączę sobie jakąś świąteczną bajkę lub film. Coś się znajdzie... Jeszcze muszę poczytać, co u Was, bo dawno tego nie robiłam. 

Na dzisiaj już się żegnam i do jutra :)

Buziaczki :*

  • vvictim

    vvictim

    23 grudnia 2015, 09:06

    PS. Zdrówka :)

    • Minionslover

      Minionslover

      23 grudnia 2015, 14:25

      I oczywiście dziękuje :*

  • vvictim

    vvictim

    23 grudnia 2015, 09:06

    Jak działa taki słoiczek ? bo może zrobię w 2016 :D

    • Minionslover

      Minionslover

      23 grudnia 2015, 14:24

      Wszystkie postanowienia jakie się ma pisze się na karteczkach i wrzuca do takowego słoiczka, zamyka się szczelnie i można ozdobić, lub tak jak ja zawiązać kakardkę. Mi to pomagało w spełnianiu tych postanowień, bo ciągle miałam słoik na widoku i przez to jakoś bardziej się motywowałam, że jak otworzę go w grudniu to zobaczę, że coś osiągnęłam. Fajne jest też to, że jak coś wpadłoby mi do glowy, to zawsze moglabym to dorzucić :) Teraz jednak mam zamiar albo zmienić formę, albo zrobić tak, żeby wyglądało lepiej :)

  • createmyself

    createmyself

    23 grudnia 2015, 08:23

    fajny pomysł z tym słoikiem :) gratuluje tych 10 kg !

  • Antonika

    Antonika

    22 grudnia 2015, 22:55

    Mam nadzieję, że znajdziesz w sobie siłę, by zrealizować swoje postanowienia ;) Zdrowiej cherlaczku!