Przemogłam się wczoraj do chyba nielubianych ćwiczeń. Ale jak to się mówi "słowo się rzekło, kobyłka u płota" Bieg 8 minut - niestety niewykonalne jak na pierwszy raz. Może jedną trzecia przebiegłam, a pozostałe minuty przemaszerowałam. Skutki palenia chyba długo będę odczuwać, ale może trening pomoże ;-) Podnoszenie prawie 100 kilowej dupki wieloryba szło opornie, no ale z czasem jak schudnę .... ;-) może nie będzie kiedyś w przyszłości tak źle. Pozostałe ćwiczenia rozciągające czy siłowe już były pestką. Kolejne ćwiczenia muszę wykonywać zamknięta w pokoju, bo moje psiaki potraktowały moje wysiłki jako zachętę do zabawy :-) i tylko przeszkadzały. Dopiero drugi dzień diety, a ja się zaczynam robić powoli głodna. Ale żeby nie kusiło mnie to staję przed lustrem i mówię: popatrz jak wyglądasz, czy po to kupiłaś dietę, aby zaspokoić tylko swoje sumienie, że coś chcesz zrobić a i tak dalej będziesz podjadała. No i po takich tłumaczeniach idę do kuchni po czerwona herbatę. Miesiąc się męczyłam po rzuceniu palenia i wytrzymałam. Mam nadzieje, że głód też nie będzie trwał dłużej niż miesiąc i też wytrzymam. Zawezmę się. Jedno mnie pociesza, że czuję się trochę jakby lżejsza. Nie chodzi o wagę, ale o samopoczucie, nie jestem taka pełna w żołądku jak dotychczas.