Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzien szosty


 

dowalilam wczoraj, tak jak pisałam.

a dzisiaj zjadłam paczka i kawalek chalki, bo moja pierwsza mysla,

z która się obudziłam był on.

wiadomo, ze za to 400 kalorii lepiej byłoby zjeść pelnowartosciowy posiłek,

lub jakiś owoc, serek na słodko.

ale rzygam tym już.

dość poswiecam  i i tak nadal jestem niezadowolona z rezultatow i jeste fat.

 

dlatego nie będę wywalać wyrzutami, nie zjadłam tony paczkow.

dzisiaj w planie turbo core, 40 min streching i sama doloze sobie hiit 15, bo kocham;d

 

ok.

a teraz nowe zasady, które chce wprowadzić w zycie.

1. Sobota - dniem na cos słodkiego, cos zlego, lub cos typu kawa slodka czy inny duperel wliczony w bilans, czyli najlepiej zaplanowany[jeśli chodzi o wyjście], bez względu na swieta po drodze etc.

2. Weekend - mniej kalorii niż w tygodniu, bo nie pracuje. czyli około 1600.

3. Jedzac slodkosc lub inny siet - delektować się. jesc powoli.

4, Jeśli ochota na cos zlego w tygodniu jest wieksza niż wszystko i nie jestem w stanie przetrzymać jej do soboty - zjedz. ale konkretnie to na co masz ochote, bez checi zapychania się czyms zdrowym, co ma zastapic dana slodkosc-bo i tak to nie działa.

5. Zyj zdrowo, ale bez przesadyzmu. Przykladem sa wakacje, kiedy jadlam roznie, i fastfood i slodkosc, mniej ruchu, brak pracy, a schudłam i tak, so keep calm.;]

 

no i to by było na tyle chyba na razie. zwaze się dopiero po swietach i to sporo po...

czyli, nie w nast. sobote, bo mogę zepsuc sobie humor, tylko około 3 stycznia, jeśli okresu nie będzie, albo najlepiej po okresie, a będę mierzyc się jedynie spodenkami.

 

;] na razie spadam, dopisze cos później. trening  czeka;]