Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
smuciimy.


Witam po raz kolejny : )

Nie biegałam jednak, no chyba że za bieganie uznacie całe 5 minut.
Dobiegłam do kina i stwierdziłam że jest mi zbyt zimno (w samej bluzie się panienka wybrała, bardzo rozważnie) i wróciłam się niepewna czy właściwie biegnę po kurtkę czy do domu.
No i jednak biegłam do domu.
Pokręciłam pół godzinki hulahop w zadość uczynieniu. Dobrze że wczoraj biegałam bo bym normalnie psychicznie się załamała inaczej... aj walić to wszystko.
Deprecha się mnie przyczepiła.
Czuję się jakaś bezużyteczna, niekochana, głupia, gruba i wgl wszystko co najgorsze.
Mimo iż bliscy tak wyraźnie dają mi odczuć moje znaczenie... Nie wiem, zwalmy na pogodę.
Chłopaka mi się zachciało, do siostry tęsknię, do przyjaciółki także.
Po prostu mi smutno i źle. Mam nadzieje że szybko minie..
Przejrzę lekcję i mykam do wyrka. To nic, że zazwyczaj gdy kładę się przed północą wszyscy się dziwią. (nocny Marek miałam mieć na imię) jestem zmęczona. Może wstanę z lepszym nastawieniem do wszystkiego.. (szczerze? wątpię)

Cóż ciekawego u was?