Hej Miśki.
Padam na buzię.
A jeszcze muszę do przyjaciółki lecieć... yh mieszka spory kawałek, może rower mamci wezmę? Miałam iść żeby kalorii pospalać, ale nie mam siły. Wolę potem chyba ćwiczonka albo bieganie.
Jestem zmęczona minionym tygodniem, dietą, pogodą, wszystkim. Najchętniej poszłabym spać.
Dietka spoko, z tym że już 1150 kcal (jeszcze dwa posiłki przede mną.Ser z miodem i na kolacje jakieś warzywa : ) ) ćwiczeń brak bo niby kiedy jak dopiero wróciłam?
Nawet nie mam tej durnej czerwonej herbaty -,-
Noga mnie boli, jestem zła na wszystko, i chcę do Misiałka.
Musze zlać przyjaciela bo się nie wyrobię chyba żeby się z nim spotkać. Super.
Czuję się jakbym była przed okresem. Zła, naburmuszona jedyne czego chcę to czekolady, kocyka i popaść w sen zimowy. Super że jedynym punktem który mogę spełnić jest kocyk.
Także póki co spadam, potem napisze jeszcze menu i ćwiczonka.
Ja chce po prostu sobie odpocząć, poczytać i mieć lepszy dzień. Czy to tak dużo? :c
A propos książka ze zdjęcia mega mi się w pamięć wryła. Może nie jest to jakieś dzieło literackie i nie raz mnie wkurzyła zwrotem akcji ale zdanie "Im więcej potu tutaj, tym mniej krwi na arenie" zawsze mi towarzyszy podczas biegania
Jedna wielka dupa. I nie opisuję właśnie mojej.