Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Opisz siebie? A czego do diabła miałoby to kogoś obchodzić? Jakie masz zainteresowania? Iluzoryczna hodowla nietoperzy. Co Ciebie skłoniło do odchudzania? Brak wyemancypowania.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1924
Komentarzy: 18
Założony: 4 lipca 2016
Ostatni wpis: 2 marca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Mizantropka

kobieta, 85 lat,

160 cm, 100.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 marca 2017 , Komentarze (4)

Ku*wa. No miałam już dzisiaj jeść idealnie, ale zjadłam tabliczkę czekolady naraz. Sama do mnie przyszła. Dostałam ją. Taka z Tiramisu. Miała ponad 500 kalorii. Jedzenie jest jedyną rzeczą na świecie, która sprawia mi przyjemność, dlatego tak trudno mi odmawiać. To po prostu jest absurdalne. Moja przygoda AKA udręka AKA odchudzanie trwa tak już od... <myślę>...  jeszcze od czasów podstawówki. Przeszłam przez to wszystko, znam na pamięć wszystkie zasady, liczniki, diety (tak naprawdę nie wszystkie, ale to lepiej brzmi). To już więcej niż basic knowledge. Brak mi siły charakteru. Sposoby motywacji, teksty motywujące etc - przerabiałam. Działało tymczasowo. Teraz została już tylko czarna dziura. Jak mieć motywację do odchudzania, jak nie ma się motywacji do życia (to nie depresja, to osobowość)? Tak w ogóle to u psychiatry i dietetyka już byłam. Jak mówiłam, duży bagaż doświadczeń. Opinię o tych instytucjach sobie oszczędzę, jako że wchodzą tu osoby nieletnie... Chociaż i tak mnie nie obchodzą. Wiem, że i tak byłabym nieszczęśliwa, nawet jakbym schudła (nawet nie umiem sobie wyobrazić siebie szczęśliwej ani zdefiniować szczęścia w moim przypadku), ale byłabym nieszczęśliwa z mniejszej ilości powodów oraz 'czułabym się lepiej w swoim ciele'. Ehh Jak to ohydnie brzmi, jak jakieś instagramowo-facebookowe trywialne hasło motywacyjne. Czuję niewysłowione obrzydzenie do tego typu rzeczy, no ale jak inaczej ubrać to w słowa? Jak jestem w domu, to nie mogę normalnie chodzić (to znaczy mogę, ale to jest nieprzyjemne psychicznie) w sensie, że uda się stykają, więc chodzę taka rozkraczona jak goryl. W miejscach publicznych nie ma optymalnej pozycji. Gdy już mam na sobie mega luźne ubrania, to i tak będzie widać drugi podbródek. Albo jak ręce są rozpłaszczone przy bokach to są niewyobrażalnie wielkie. Nie podobam się sobie. Nie akceptuję się. I nie dlatego,  że mam problemy z samooceną, po prostu mam w domu cholerne lustro i cholerną wagę oraz działający wzrok, co prawda -2,5 dioptrii, ale mniejsza. Preferuję chudy look. Teraz się tylko zastanawiam, po co to piszę? Skoro jestem na 99,(9)% pewna, że nikt mi tu nie pomoże. Chyba naszła mnie ochota, by coś napisać, a tak głupio trochę pisać do komputera, bo to jak gadanie do siebie, wiec piszę do was. Widzicie? 'Inni mają gorzej' - kolejna wisienka... 

24 lipca 2016 , Komentarze (3)

Ostatnio poznałam nowy termin - cankle. Pochodzi on od połączenia angielskich słów ankle (kostka) i calf (łydka). Jednym słowem są to nogi wyglądające jak stągwie albo masywne belki. 



Myślę, że moje nogi bardziej przypominają te na drugim obrazku. To tylko kolejny kompleks do kompletu. Taki raczej mniejszy. Ustawiłam sobie na tapecie w laptopie stągwie dla motywacji.

Waga: x1,9 kg

16 lipca 2016 , Komentarze (2)

Oczywiście tamten dzień (dzień założenia pamiętnika) nie okazał się ani trochę bardziej kolorowy, ale to nie znaczy, że się poddam. Nie obżerałam się w ciągu ostatnich 10 dni, jednak jadłam produkty, które sprawiają, że człowiek chudnie... inaczej. 
Strach we mnie rośnie, gdyż waga obecnie balansuje pomiędzy jedną a drugą cyfrą dziesiątek. Dziesiątek! Z obok wymienionych powodów oraz dziecinnego naburmuszenia, postanowiłam zrobić sobie jednodniową głodówkę warzywno - owocową. Patrząc na moje zapasy, myślę, że trochę tego nie przemyślałam, ale damy radę.
Głównym celem jest ten idealny dzień, którego będzie szkoda zmarnować, taki psychiczny komfort wynikający z poczucia dumy z własnej silnej woli i oczywiście, chociaż chwilowe, oddalenie się od wyższej cyfry dziesiątek. 
O ironio! Właśnie usłyszałam przez drzwi krzyk jednego z moich domowników. Owy krzyk dotyczył kupna ziela angielskiego, by upiec schab. Mam właśnie ochotę przekląć, a chyba nie powinnam, bo głodówki kojarzą się z medytującymi mnichami, którzy są oazą wyciszenia i spokoju.
Zwracam się teraz z pytaniami do tutejszych, a szczególnie doświadczonych w głodówkach. Tylko nie piszcie niemiłych rzeczy np. żebym sobie poszukała w goglach. Pytam was, bo chcę poczuć trochę energii społecznej, jakieś profity z założenia tutaj konta. Pytania:
- czy powinnam ćwiczyć? Myślałam o jakimś rozciąganiu
-  czy herbata jest dozwolona? (jakby co to właśnie piję pierwszy dzisiaj kubek zielonej)
- jak nie myśleć o tym schabie etc.?
- czy nie zaszkodzę swojej przemianie materii takim jednodniowym ekscesem?-
- jakieś rady?
Myślę, że czerwony kwiat znów zakwitnie za kilka dni...

6 lipca 2016 , Komentarze (2)

Znów nastał czas bezsenności. Mimo, iż wczoraj spałam od 4 do 7 teraz znów nie pozwolę ciału się rozluźnić ani świadomości wyłączyć.
Odczuwam głód, ale nie chcę jeść w nocy, bo mam psychiczne objawy. Wiecie co jest śmieszne? To, że potrafię się powstrzymać od zjedzenia czegokolwiek, choć nie wiem jak byłabym głodna, tyle że pod jednym warunkiem: brakiem bólu głowy. Otóż to!

Dawno, dawno temu, w baśniowej krainie żyła sobie istota, która wyłącznie poiła się myślami o zwężeniu własnej struktury. Nie zważając na inwazję troli ani na rosnący wskaźnik zanieczyszczenia pary oddechowej, wciąż wpadała na nowe pomysły. Jeśli przestałaby myśleć, jej życie straciłoby styl. Tak przynajmniej myślała. Idee przeradzały się uczucia, które urosły do nadziei, a nadzieja rosła i rosła aż przemieniła się czyny. Niestety, wkrótce istota była zmuszona przestać. Przestać myśleć. Powodem okazały się reakcje czynów wywołanych owymi myślami. Najgorszy z nich - cephalalgia - zamknął całe szczęście istoty.

Jak zjem obiad i nawet się nim nasycę, a boli mnie głowa, to często nie potrafię się powstrzymać, by nie jeść dalej.


4 lipca 2016 , Komentarze (7)

Fakty o mnie:

- nie mam 160 cm.
- nie ważę 100 kg.
- nie urodziłam się w 1939 r.

Nie ma znaczenia kim jestem. Przyszłam tu schudnąć.
Dzisiejszy dzień jest tak samo bezbarwny jak każdy inny.
Bezbarwny pod względem chudnięcia.
Jeśli zapoczątkuje moje chudnięcie, to nabierze kolorów.