Wczoraj poszlismy na lekkie zakupy w jedna strone na piechote, w druga autobusem. Calosc trwala moze 2h, ale jak wrocilam to padlam. Mam deficyt snu. Wszystko przez rozmowy z D. Spalam 4h popoludniu, a pozniej o 1 znow spalam. Mala obudzila mnie kolo 9...
Dzis musze wreszcie cos zrobic, bo przespanie calego dnia nie posunelo moich swiatecznych przygotowan nawet o krok :P
Wieczorem nawet cos zjadlam, tzn kolo 18, pozniej troche mleko sojowego. Waga poki co regularnie w dol.