Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
jakos... daje rade :)


Poczatki (zeszla sroda) byly ciezkie. Po treningu, ktory robie rano, jak jeszcze mam motywacje, po jakims czasie padalam zupelnie... 2-3 godziny snu i moglam zyc z powrotem. Tak samo bylo w piatek. W niedziele po treningu kardio, co prawda polozylam sie, ale nie zasnelam.

Dzis znowu mialam trening modelujacy. I jestem w pracy. Glowa mnie nie boli, zjadlam 2 banany i wypilam troche soku pomaranczowego. Butelka z woda stoi kolo mnie, mam nadzieje, ze bede pila.

Jestem zadowolona, bo treningi nie powoduja zakwasow czy problemow z poruszaniem sie. Jutro mam "dzien wolny" od treningow, wiec postaram sie wykorzystac go na przejazd rowerem  do i z pracy.