Najgorszą rzeczą w odchudzaniu jest brak widocznych efektów. Człowiek więcej się rusza, mniej je, ma ujemny bilans kalorii, a waga stoi. Może i ubyło w talii czy biodrach od ostatniego pomiaru, ale możliwe, że mocniej ścisnęłam centymetr niż poprzednim razem. Nie zauważam efektów, patrzę w lustro i nie podoba mi się to co tam widzę. Nie jestem w stanie nic sobie kupić, bo każda wizyta w przymierzalni kończy się niezadowoleniem. Zapewne to jesienna chandra, ale jeśli nic się nie zmieni jestem gotowa jeść jeszcze mniej, w tak beznadziejnym nastroju i tak nie mam apetytu...
dariak1987
9 października 2012, 18:41każdemu przychodzi taki moment gdzie kiszki marsza grają, sił mało, starań dużo a efektów niewiele. też tak miałam, ważyłam 60kg,niby super - 6 na minusie, a spodni i tak na siebie nei mogłam dostać i szlag mnie trafiał, ale to mija i trzeba to sobie powtarzać :)
malinkapoziomka
9 października 2012, 14:02no czasem ta waga nie tylko stoi, ale i więcej umie pokazać. Trzeba to przetrwać, przeczekać i potem już będzie spadać. U każdego okres zastoju wygląda inaczej i inaczej trwa. Mnie też to dopada, ale wiem, że jak się nie poddam to za "chwilę" waga znowu pójdzie w dół. Nie łam się i trzym cieplutko. Będzie dobrze. Trwaj w diecie i ćwiczeniach! pzdr :)
Bakteriaa
9 października 2012, 13:52Nie tylko Ty tak masz, sama nie widzę żadnych efektów a jeden czy półtora centymetra nie robi na mnie wrażenia niestety. Mam tylko nadzieję, że za niedługo waga ruszy z większym pałerem w dół :)