Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Po świętach


W święta nie objadłam się jak zwykle, ale nie dlatego, żebym jakoś wyjątkowo się ograniczała z powodu diety, ale zwyczajnie przy małym dziecku ciężej jest usiąść w spokoju i oddać się obżarstwu z podwójnym deserem. Co prawda przez prawie tydzień jadłam różnego rodzaju ciasta, ale nie w jakiś ogromnych ilościach. Nie ćwiczyłam za to wcale, nie było możliwości, i przez to 1kg do przodu jestem w porównaniu z wagą sprzed świąt.

Mój TŻ też postanowił wziąć się za siebie, ustaliliśmy obustronne motywowanie się i odpychanie od lodówki od 18.00. On zaczął wykorzystywać swój karnet na siłownię a ja wróciłam do ćwiczeń na orbitreku i ograniczania słodyczy. Może we dwójkę będzie łatwiej?

Zostało mi ok 10 kg. Dla jednych może się wydawać dużo, dla innych niewiele. Ja sądzę, że to mało nie jest ale wierzę, że dam radę.

Oglądałam ostatnio program Bosackiej, w którym opowiadała o swojej diecie i powiedziała, że dieta to takie wzloty i upadki, jest lepiej, za chwilę gorzej i znów dobrze. U mnie jest tak samo, czasem odechciewa się robić cokolwiek, ale za chwilę motywacja wraca. Odzwierciedla to chociażby mój wykres wagi. Ale się nie poddaję, dam radę!
MCDDS