Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W kwietniu 2012 urodziłam moją Najukochańszą Córeczkę. Myślałam, że po ciąży szybko wrócę do dawnej sylwetki, ale niestety waga stanęła w miejscu a ja źle się czuję z obecnymi nadprogramowymi kilogramami. Nadszedł czas na zmiany ...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 7663
Komentarzy: 118
Założony: 10 października 2012
Ostatni wpis: 17 czerwca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MojCelDobicDoSzescdziesiatki

kobieta, 38 lat, Koszalin

170 cm, 73.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 czerwca 2015 , Komentarze (3)

Hej! 

Czas już najwyższy dać o sobie znać, bo nie odzywałam się chyba z miesiąc. Waga przez ten miesiąc nieco wzrosła, teraz znów wróciła do normy. Utrzymuje się w granicach 67,5kg. Nie ma szału, ale tragedii też nie. Marzy mi się zobaczyć 66kg na początku lipca i wiem, że da radę to zrealizować przy ostrej mobilizacji. 

Nadal udaje mi się biegać, chociaż nie tak często jak bym tego chciała. Są takie tygodnie, w których mam 5 dni treningowych spędzonych na bieżni, a są takie gdy nie biegam wcale (nie mam wtedy z kim zostawić dziecka). Staram się jednak tymi zmarnowanymi dniami nie zniechęcać. Wiem, że niby mogłabym wtedy pogibać się z Ewką czy Mel B. ale nic nie jest w stanie zastąpić mi prawdziwego "wyrwania się" z domu, wiatru we włosach i słuchania ulubionej muzy na full. Przy okazji odkryłam też świetne słuchawki, dość tanie - firmy Cresyn. Jakość dźwięku jest całkiem dobra - słychać basy, a do tego nie spadają z uszu. 

Piję dość dużo. Zaczęłam też pić czystek, tak bardzo popularny w ostatnim czasie, i muszę przyznać, że w smaku jest całkiem przyjemny. 

Jedzeniowo całkiem dobrze, chociaż wpada co jakiś czas torcik urodzinowy czy ciasto własnego wypieku. Ale bez obżerania się jak odkurzacz, jak to bywało. To zasługa przede wszystkim mojego postanowienia, żeby nie kupować absolutnie niczego słodkiego, "złe działy" w marketach omijam szerokim łukiem, a gdy widzę przy kasie batoniki odwracam wzrok (serio). Pewnie gdybym miała w domu cokolwiek, musiałabym się namęczyć, żeby się przekonać, że nie warto.

Rozmawiałam ostatnio z moim TŻem o motywacji dot. diety i ćwiczeń. Ta rozmowa dała mi wiele do myślenia i otworzyła oczy na parę kwestii. Zastanawia mnie, chy choć część z Was ma podobnie jak ja, a może utożsamiacie się ze zdaniem mojego mężyka? Już mówię, o co chodzi - gdy ja przestaję trzymać się swoich postanowień (mimo ładnych wyników) wpadam w wir objadania się słodyczami, fastfoodami itp, i wtedy zaczynam myśleć, jak bardzo BEZNADZIEJNA jestem. Nakręcam się negatywnymi myślami na swój temat, co jeszcze bardziej pogłębia moje złe samopoczucie i krytykę. Za jakiś czas otrzepuję się, motywuję na nowo i ruszam. A jak to wygląda u mojego faceta? On od 1,5 roku regularnie ćwiczy i stara się zdrowiej odżywiać, też pod kątem budowy mięśni, odchudza jedynie brzuch. Ale oczywiście też ma chwile, kiedy rzuca się na chipsy o 22.00,  zjada pizzę 40tkę, pije piwko, czasem parę dni z rzędu. Ale w jego wypadku nigdy nie wiąże się to z jakimiś poważniejszymi skutkami, bo on po prostu CAŁY CZAS MYŚLI O SOBIE POZYTYWNIE. Wie, że ta pizza może najzdrowsza nie była, ale nie traktuje tego jakby to był koniec świata.

A jak Wy się zachowujecie po wpadkach? Załamujecie się tak łatwo jak ja? Czy myślcie, że to jak reagujemy na własne słabości jest zależne od postrzegania samego siebie/pewności siebie?
Pozdrawiam Was ciepło,
MCDDS

25 maja 2015 , Komentarze (11)

Nie udało mi się schudnąć 5 kg w 6 tygodni, straciłam prawie 4 kg ale i tak jestem z siebie dumna :) 

Motywację mam na bardzo wysokim poziomie, nie szukam wymówek, staram się tak planować każdy dzień, by znaleźć chociaż godzinę na trening. Pokochałam bieganie i to nie tylko za błyskawiczne efekty, jakie daje, ale przede wszystkim za samą radość biegu. To cudowne uczucie, gdy mogę oddać się ćwiczeniu swojego ciała, gdy przez godzinę mogę skupić się wyłącznie na sobie, posłuchać fajnej muzyki i ćwicząc jednocześnie się relaksować. 

Mam teraz nowy plan, żeby do wakacji wyglądać na tyle dobrze, by bez skrępowania założyć strój kąpielowy. Mam przystojnego, dobrze zbudowanego męża i chciałabym, żeby w tym roku był dumny, że ma taką zgrabną laskę u swego boku ;) Czerwiec będzie moim miesiącem - DAM Z SIEBIE WSZYSTKO! 


MCDDS

10 kwietnia 2015 , Komentarze (8)

Witam Was ciepło!

Zaglądam tu cały czas, ale dawno już nie dodałam żadnego wpisu. Czas się odezwać a nie tylko Was podglądać ;) 

3 tygodnie temu dostałam zaproszenie na wesele i uznałam, że jeśli chcę się zmieścić w moją ukochaną sukienkę, muszę ważyć 7 kg mniej. Czy możliwe jest zrzucenie 7 kg w 10 tygodni? Oczywiście! I mam zamiar udowodnić sobie, że jestem w stanie znów ważyć 64kg. 

Jak dotąd minęły prawie trzy tygodnie mojej zmiany i zrzuciłam prawie 2 kg. Nie jest to może spektakularny sukces, szczególnie biorąc pod uwagę, że przynajmniej połowa z tego to woda, ale i tak mnie to cieszy. Najbardziej cieszy mnie to, że POTRAFIĘ już oprzeć się słodyczom. To od zawsze moja najgorsza zmora, wszelkie postanowienia brały w łeb, gdy na horyzoncie pojawiła się czekolada. Teraz zmieniłam nawyki żywieniowe, piję dużo wody, jem warzywa i ograniczam się wieczorem do lekkiej kolacji. Do tego staram się więcej ruszać, biegam i jeżdżę na orbim ( w końcu przestanie służyć za wieszak na ubrania ;) i sama jestem zdziwiona jak dużo energii we mnie wstąpiło. A może to wiosna tak na mnie wpływa?


Trzymajcie proszę kciuki za moją wytrwałość, już tylko 44dni do końca mojego wyzwania weselnego, czy jestem zbytnią optymistką wierząc, że schudnę 5 kg w 6 tygodni?

Pozdrawiam,
MCDDS

2 września 2014 , Komentarze (1)

Cześć!
Mogę się Wam pochwalić, że odnotowałam spadek na wadze - 1,6kg od ostatniego wpisu. Mimo, że nie jest to dużo, czuję, że mój organizm powoli zaczyna funkcjonować poprawnie - nie jestem aż tak ociężała i wzdęta każdego dnia.



Co zmieniłam do tej pory?  
- zaczęłam DUŻO pić. 2 do 3 l dziennie, herbatek przeróżnych i wody.
- przestałam obżerać się wieczorem, staram się zjeść zdrową kolację ok 19.00 a później już nic. Jest to dla mnie nadal dość trudne, bo paromiesięczne przyzwyczajenie do przyjemnego spędzania wieczoru z paczką chipsów czy wafelków nadal o sobie przypomina... W chwilach, gdy czuję że mam ogromną ochotę zjeść coś pysznego, po prostu kładę się spać i wizualizuję sobie poranek z płaskim brzuchem i uczuciem dumy zamiast porażki. Zazwyczaj pomaga, ale miałam jeden wieczór z przeeeepyszną czekoladą, czego oczywiście żałowałam już w trakcie jedzenia. Kompuls to moje drugie imię (loser)
- planuję posiłki i z rozwagą robię zakupy, myślę co zdrowego zjemy na obiad, jak skomponować posiłki do pracy
- przez parę dni udało mi się biegać, po ok 30-40min dziennie (wiem, że to krótko, w planach mam godzinne treningi)


Jestem dopiero na początku drogi. Znów na początku... Ale nie będę wspominać moich 64kg z rozrzewnieniem, osiągnęłam i zaprzepaściłam, to w końcu tylko 5kg różnicy. MOGĘ do tego wrócić i MOGĘ osiągnąć cel ostateczny 58kg. Tyle z Was zrzuca paręnaście czy parędziesiąt kg, Wy dałyście radę i mi też się może udać.

Zamiast ciągle planować, marzyć i zaprzepaszczać osiągnięcia musze w końcu udowodnić sobie, że jestem coś warta i mogę zmobilizować się do tego, żeby spełnić marzenia. Nie chcę całe życie tylko marzyć o świetnej sylwetce, chce ją wreszcie mieć.

To lato było beznadziejne. Czułam się okropnie, wstydziłam się gdy spotykałam znajomych nad morzem czy jeziorem, bo wiedziałam, że widzą moje fałdy na brzuchu, tłuste uda i tyłek. Chcę, żeby kolejne lato było zupełnie inne.

Zamierzam w tym tygodniu kontynuować wszystkie powyższe punkty i dorzucam do tego eliminację słodyczy i więcej ćwiczeń. Zdam relację za parę dni jak się wywiązałam z tych postanowień.

Liczę na Wasze wsparcie. Czytam Wasze pamiętniki i znajduję tam bardzo dużo motywacji, dziękuję, że jesteście:*

MCDDS


27 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Ech... no cóż. Nie było mnie tu dobrych parę miesięcy. Tak już mam, że gdy nie mam się czym chwalić, powoli przestaję tu zaglądać. Mijały miesiące, u mnie bywało raz lepiej, raz gorzej, ale ostatni miesiąc już tylko GOOORZZZEJJJ.(szloch)Ważę w tej chwili (!) 70,6kg (!!!!!);(

Nie chce mi się tego nawet komentować, obżarstwo, tona słodyczy, frytek, coli i śmieciowego jedzenia nie mogła nie odbić się na mojej wadze i samopoczuciu. Czuję się każdego dnia przemęczona, bez sił i energii, z wzdętym brzuchem, opasły słoń po prostu.  

Nie chcę teraz ponownie obiecywać sobie, że od dziś to już się zmienię i nigdy z dobrej ścieżki nie zboczę. Robiłam to nie raz i ciągle się na sobie zawodzę. Muszę przygotować się psychicznie na kolejne podejście i nastawić, żeby udało się zobaczyć wagę choć zbliżoną do tej z wiosny, czyli 65kg.

Przepraszam dziewczyny, które zastanawiały się co się ze mną dzieje, a ja nie dawałam znaku życia. 


Jeśli jest to choć jedna osoba, która mnie czyta, proszę trzymaj kciuki za moją motywację.

Chcę znów czuć się dobrze we własnym ciele.

MCDDS

6 marca 2014 , Komentarze (3)

Heeejooo:)

Melduję się znów. U mnie wszystko idzie zgodnie z planem - zaczęłam biegać, po godzinie dziennie w poniedziałek i w środę, we wtorek byłam na basenie, dziś i jutro bieganie. Cieszy mnie to bardzo, pogoda jest świetna, kompanki również z silną motywacją, sama radość :)

Dywanówki nadal doceniam, nie jestem hardkorem, który bez względu na pogodę wciska się w dres i biega w ulewę czy siarczysty mróz, zapewne leżałabym w łóżku półżywa, już na drugi dzień po taki wyczynie ;/

Dlatego też biegam tylko wtedy, gdy pogoda sprzyja. A w moim Koszalinku jest pięknie, wiosnę czuje się w każdym wdechu i to napawa optymizmem.
Zresztą do dywanówek zmuszona jestem wrócić w następnym tygodniu. Ale póki co, biegam i daje mi to radość - znów czuję się jak gimnazjalistka na WFie, gdy mogłyśmy tak beztrosko ścigać się z koleżankami na boisku;)

Dietę trzymam bardzo ładnie - w ostatnim tyg kcal nie liczyłam, powinnam do tego wrócić, bo jest pomocne.

Ale posiłki mam dość małe, zdrowe, dosć dużo warzyw, szczególnie surówek i sałatek. Coraz częściej też gości na mym talerzu rybka, mniamm.

Wody staram się pić dużo, ok 2l dziennie plus herbatki itp.

W poniedziałek kończy się nasze pierwsze miesięczne wyzwanie.
Moim celem było zrzucenie 3,8kg w miesiąc, do tej pory zrzuciłam niepełne 2, ale nie poddaję się. W następnym miesiącu dam z siebie wszystko. W końcu ok pół kg w tydzień, to nie jakaś tragedia, zawsze jakiś spadek.

Nie mogę się teraz zatrzymać. Jestem coraz bliżej mojego celu, widzę efekty moich decyzji i wiem, że MOŻLIWE jest osiągnięcie 58kg.


Trzymajcie kciuki za moją motywację.
Niech moc szczupłości będzie z Wami, Vitalijki i Vitaliusze!
MCDDS

26 lutego 2014 , Komentarze (3)

Nadal jestem, ale długo się nie odzywałam, musicie mi wybaczyć.

Zeszły tydzień nie należał do tych, którymi chciałabym się chwalić. Aktywność prawie zerowa, wpadło ciasto w weekend, do tego dopadł mnie @ i czułam się obolała i ociężała. Mimo wszystko starałam się trzymać zdrową dietę i pić dużo wody - to się udało.

Przez ten ciężki tydzień i okres waga wzrosła o 0,9kg, ale widocznie zebrało się trochę okresowej wody, bo dzisiaj podejrzałam wagę i spadło o 0,4kg. W tej chwili waga wskazuje 65,5kg. Paska zmieniać nie będę, do poniedziałku powinnam pozbyć się przynajmniej tego pół kg.

Mimo zawalonego tygodnia cieszę się, że nadal jest mi dane widzieć 65, nie 66. Gdy zaczynałam swoją przygodę z odchudzaniem na Vitalii, przy pierwszym podejściu schudłam z 72,4 do 66kg, a później powoli wracałam do złych nawyków, przez co w styczniu było 68,5. Dlatego gdy teraz znów doszłam do 66 i mniej, nie chcę tego zaprzepaścić tylko dalej piąć się w górę, czyli w dół :)

Pierwsza motywacja, czyli wesele koleżanki za mną - udało mi się zrzucić 2,5kg w 5 tyg (przed wpadką z tego tygodnia byłoby 3,5kg, ale to zaprzepaściłam). Osiągnęłam prawie to, co chciałam.

Druga motywacja to 26 kwiecień - impreza rodzinna. Już za równe 2 miesiące. Muszę być na niej piękna, zgrabna i powabna, chciałabym ważyć do tego czasu  60kg (2,5kg w miesiąc wydaje się być realne).

Od pewnego czasu mam problemy z cerą. Jest to też jeden z powodów, dla których powinnam zrezygnować ze słodyczy (podobno powodują pryszcze - też tak sądzicie? ). Piję też więcej wody również, żeby polepszyć cerę - dobre nawodnienie dla skóry też jest korzystne.

Moje problemy to przede wszystkim zaskórniki zamknięte na policzkach - nasilają się i są na nich ropne pryszcze gdy jestem przed okresem, później cera się nieco wycisza. Zaczęło się jakiś czas po ciąży.

Dermatolog przepisała mi lek Epiduo - dość mocny, ale podobno całkiem skuteczny.
Czy któraś z Was może stosowała takie cudo i może napisać coś o efektach?
Z tego co czytałam czekają mnie raczej średnio przyjemne efekty uboczne - zaczerwieniona, piekąca skóra, następnie maksymalne przesuszenie, schodzenie skóry płatami, a na sam koniec piękny wysyp wszystkich ukrywających się pod skórą niespodzianek - no bajka po prostu :) Po ok 3miesięcznej kuracji powinnam zobaczyć poprawę. Naprawdę na nią liczę, chciałabym się cieszyć gładką, ładną cerą - kto to słyszał, żeby prawie 30latka się z pryszczami męczyła? Ehh...

Jako, że wzięłam się za swoje ciało kompleksowo - chcę schudnąć,  poprawić cerę i zapuścić ładne, zdrowe paznokcie, mogę pochwalić się, że udało mi się osiągnąć już trzecie założenie. Moje paznokcie, potraktowane przez 8dni odżywką Eveline 8w1 ( o której pisałam we wcześniejszym wpisie) a następnie smarowane odżywką witaminową i malowane zwykłym mlecznym lakierem, wyglądają teraz przepięknie :) Nie mogę się na nie napatrzeć hehhe :) Tak długo nie mogłam się pochwalić moimi dłońmi, a teraz chciałabym, żeby każdy je oglądał. Paznokcie są przede wszystkim twardsze, dzięki czemu nie zadzierają się, nie zginają i nie kruszą. Ostatni raz miałam takie chyba ... 2 lata temu :)

Dziś miałam nastrój na taki nieskładny wpis, podzieliłam się z Wami tym, co mi w duszy siedzi, i już mi lżej.

Pozdrawiam!
MCDDS


13 lutego 2014 , Komentarze (10)

Od poniedziałku nie było ze mną zbyt ciekawie. Właściwie to było beznadziejnie. Bolała mnie głowa, katar nie dawał funkcjonować ani spać, do tego kaszel, dreszcze i inne ciekawostki.


Ale jakoś powoli dochodzę do siebie. Co prawda dzisiaj kaszel jest okropny, ja nazywam go "płaczącym" - jak przydusi w pewnym momencie, to łzy jak grochy, nie mogę złapać oddechu, buzia czerwona... Pewnie dla kogoś patrzącego z boku wygląda to przekomicznie, ale mnie nie jest do śmiechu.

Z powodu tego choróbska przystopowałam z ćwiczeniami przez pierwsze dwa dni. Wczoraj zrobiłam godzinkę dywanówek, chociaż nie szło mi jakoś nadzwyczajnie. Nie mogę się doczekać, aż wrócą mi siły i będę czerpała z ćwiczeń przyjemność, nie tylko cieszyła się, że spełniam swoje założenia.

Myślicie, że możliwe jest tak wyglądać, mając 3 małych dzieci?




Mam nieodparte wrażenie, że ta pani na zdjęciu wyżej zdecydowanie oddawała dzieci pod czyjąś opiekę, gdy szła ćwiczyć.

Też chciałabym być fit mamą. Nie chcę jednak ćwiczyć kosztem spędzania czasu z dzieckiem. Połowę miesiąca spędzam z córką sama wszystkie popołudnia, gdy mąż jest w pracy na drugą zmianę. Nie chcę by ona nudziła się sama czy oglądała jakieś durne bajki, w czasie gdy mama na orbim się poci czy robi brzuszki. Nie mam możliwości na co dzień prosić nikogo o pomoc, zresztą nie jestem z tych, co lubią komukolwiek swoje dziecko wciskać i zajmować się sobą. Dziecko to NASZA decyzja i NASZA odpowiedzialność, z jakiej racji ktoś ma mnie jakkolwiek odciążać? Oddać dziecko raz na jakiś czas, z powodu jakiejś imprezy, np raz na miesiąc czy dwa, to jeszcze rozumiem, ale częściej nie miałabym serca obarczać mamy, która ciągle pracuje i to dość ciężko.


A może to tylko wymówki? Może właśnie powinnam myśleć bardziej o sobie i swoich celach? Hmm... dopóki widzę, że moje małe kroczki i ćwiczenia ok 21-22 w nocy (wcześniej nie mam jak) dają jakieś efekty, nie będę nic zmieniać.

W drugiej połowie miesiąca mogę ćwiczyć wcześniej i  wymieniamy się w opiece nad dzieckiem, więc jest dużo lżej.

Takie  mnie dzisiaj przemyślenia dopadły - a jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Buźka, Laski! :*
MCDDS

10 lutego 2014 , Komentarze (10)

Dziś rozpoczynamy nasze zmagania 30dniowe. Dam radę i nie odpuszczę. Moim założeniem jest zrzucenie 3,8kg, żeby osiągnąć wagę 63kg. Wierzę, że to możliwe! Chociaż nie pamiętam kiedy udało mi się zejść poniżej 65kg. Tym razem będzie inaczej, DAM RADĘ!

Moja waga startowa 66,8kg.
Zrobiłam wczoraj pomiary,  od początku odchudzania, czyli od 20 stycznia spadło mi 17cm :)
Poszerzyły mi się łydki i bicepsy, łydka o 0,5cm a biceps o 1cm - niedługo dogonię Pudziana :)


Co do ostatniej przykrej niespodzianki na wadze, znam już jej przyczynę - ważyłam się na innej wadze, nie mojej w domu, jak się okazało tamta waga zaniża o 0,6kg. Więc moja radość była przedwczesna - w poprzednim tygodniu wcale nie zrzuciłam 1,1kg, a jedynie 0,5kg.


Zaczynam nowy tydzień, nowe wyzwanie i nie będę biadolić.
Niech Wam i mnie kilogramy spadają jak szalone!
Pozdrawiam!
MCDDS

7 lutego 2014 , Komentarze (9)

Dziś mam Wam wiele do powiedzenia, taki misz-masz moich przemyśleń. Ale zacznę grzecznie od typowo odchudzeniowo-dietowych spraw.

Woda dziś wypita w ilości, jak na mnie, kosmicznej - 12szklanek - 3 (!) litry :) Nie muszę mówić, że w toalecie byłam tak często, że ręce nie miały czasu wyschnąć po myciu ;P

Słodyczy - niet! Nie ruszam, a fe! Toż to samo złooo Nawet mnie nie ciągnie do nich. Szok!

Dietka super, aż się pochwalę, czym to się dziś raczyłam:
- śniadanie - twaróg z połową jogurtu naturalnego
- drugie śniadanie - 4 mini kromeczki (ok 6cm długości, więc serio mini) chleba drwalskiego z lidla z ogórkiem, papryką zieloną i awokado
- trzecie śniadanie - kiwi z otrębami żytnimi, orzechami laskowymi, śliwką suszoną i płatkami owsianymi, zalane połową jogurtu natulanego
- obiadokolacja - sałatka z kurczaka z pomidorkami cherry, sałatą lodową, ogórkiem i sosem winegret, do tego malutka grzaneczka czosnkowa (ta grzaneczka to nieładnie,wiem)

Nie wiem, ile to może być kalorii, ale wydaje mi się, ze nie jest źle.

Co do dzisiejszych ćwiczeń, wróciłam do starego kumpla, orbitreka (dziś wyjątkowo nie służył za wieszak na ubrania):
- godzina na orbim, tętno ok 135, wg moich obliczeń najlepsze dla mnie do spalania. Nie robiłam przerw, tylko na picie. Dobrze mi się ćwiczyło, oglądałam Ostatniego Samuraja i nie dłużyło mi się tak, jak na orbim zazwyczaj.
- 10min Tiffany boczki. Tradycyjnie. Nie musiałam nawet zerkać w stronę ekranu, oglądałam samuraja i ćwiczyło się samo :D

Dzisiaj rano trochę się... podłamałam. Zadowolona z treningów i diety w tym tygodniu, chciałam podejrzeć przed poniedziałkowym ważeniem, czy na wadze będzie już widać spadek. I od razu pożałowałam, że na nią weszłam. Dzisiaj pokazała 66,8. A w poniedziałek było 0,6kg mniej. WT#? Przecież tak grzeczna jestem. Nie wiem, co mogłabym robić lepiej. Długo nie mogłam się pozbierać, to ważenie zepsuło mi dużą część poranka, ale później się ogarnęłam i postanowiłam, że nie dam się wadze pokonać. Do poniedziałku jeszcze 3 dni i mogę o spadek powalczyć jeszcze. Stąd dziś tak dużo wody i powrót do orbiego. Przed @ nie jestem, więc to nie to. Nic mocno słonego, co mogłoby zatrzymać wodę nie jadłam, więc naprawdę brak mi pomysłów skąd ten wzrost. Mam zamiar go zlikwidować ćwiczeniami, choć może być trudno, bo weekend znów poza domem, ale postaram się!

A teraz temat paznokcji i odżywki Eveline 8w1.
Wiem, że to nie portal o urodzie czy pielęgnacji, ale myślę, że część z Was mogła spotkać się z Tym produktem i liczę na Wasze opinie. Ja zawsze miałam słabe paznokcie, łamliwe, słabo rosnące, miękkie. Poprawiły mi się w ciąży, za sprawą hormonów, jak przypuszczam, ale szybko, mimo zdrowej diety, zaczęły znów być słabe. Zaczęłam stosować tę odżywkę:

i szybko uznałam, że jest świetna. Paznokcie wyglądały świetnie, szybko rosły i były naprawdę twarde. Czytałam negatywne opinie, o odpadaniu płytki po użyciu tego produktu, ale uznałam, że pewnie dziewczyny nie stosowały jej prawidłowo, ale mimo widocznych oznak alergii. Dzisiaj jednak zobaczyłam na pewnym blogu informację, że negatywne skutki działania tej odżywki mogą pojawić się po czasie, nawet nie w trakcie użytkowania i to mnie trochę wystraszyło. Postanowiłam dać sobie z nią spokój na jakiś czas. Ładnie urosły mi po niej paznokcie przez 8 dni, teraz będę używała zwykłych lakierów i łagodniejszych odżywek, żeby utrzymać efekt. Nie wiem, czy zdecyduję się, żeby użyć ją ponownie, gdybym za jakiś czas miała problem z zapuszczeniem mocnych paznokci.
Miałyście kiedyś do czynienia z tą odżywką? Jakie są Wasze opinie? A może polecacie jakieś bezpieczniejsze, a równie skuteczne?

Mój mężyk dzielnie ćwiczy. To już prawie tydzień. Cieszę się, bo widzę, że jemu też sprawia to radość. Obyśmy wytrwali jak najdłużej i cieszyli się efektami na plaży w te wakacje:) Za rok chciałabym być już w drugiej ciąży, więc raczej "wylaszczenie" w grę wchodzić nie będzie ;)

W poniedziałek oprócz ważenia chcę się również zmierzyć. Myślę, że nawet jeśli nie spadnę z wagi, to centymetry jakieś spaść musiały.

Zachęcam do brania udziału w naszej akcji z Trendygirl. Ruszamy od poniedziałku.

Lecę się kąpać i spać. Macie pozdrowienia od mojej kici. Smyra mnie wąsem, że już czas spać ;) Łoto i łona:

Pozdrawiam Was, Laseczki!
MCDDS