Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 77 - niefortunny :(


Zaczęło się rano - wiedziałam że na 13stą mam jechać do lekarza - więc oczywiście do rana skubanie bo stres- to suszona śliweczka , to coś tam , to kanapeczka , to orzechy- i tak jadłam i jadłam - dopiero po wyjściu od lekarza się ogarnęłam , zjadłam tylko obiad i planuje 2 mandarynki ... Wiem,że to nie dobrze dla mojego metabolizmu który miał byc naprawiany ale niestety nie będę dojadac tylko po to - popełniłam bład i musze teraz troszkę odpuścić z jedzeniem do wieczora :(. A takie miało być ładne oszczędzanie kalorii na święta- a tu wychodzi albo tyle ile miało być albo o 40 czy 50 mniej :( No ale trzeba patrzec pozytywnie ;)

Menu:

śn; 9:00 - 195 kcal duża kanapka z makrelą wędzoną oraz prawdziwym masłem, 230 kcal kasza manna

2 śn- 9:50 ( ale jadłam aż do 12...) - 160 kcal orzechy włoskie ( 6 szt), 50 kcal jedna czwarta princessy , 60 kcal dwa orzechy włoskie , 40 kcal makaron (podjadany), 100 kcal łyżeczka kakao i 2 suszone śliwki , 50 kcal 5 ciasteczek malutkich korzennych piernikowych(jakieś takie) , 30 kcal ciastko, 70 kcal kawałeczek jabłecznika (mały) 25 kcal herbatnik

ob- 13:50 kasz gryczana, udko gotowane z pieczarkami i colesław- 335 kcal

podw- 16:00 mandarynka 35 kcal

kolacja 20:00 mandarynka 35 kcal

 jako że pewnie coś tam jeszcze podżarłam czego nie pamiętam 1450 kcal


Niby wiem że nie ma opcji żebym przytyła bo ćwiczę i zapotrzebowania nie przekraczam na pewno - ale czuję sie jakaś taka ocieżała że masakra - człowiek sam sobie wmawia że tyje mimo ze pewnie tak nie jest- ale na razie walczę z nie wchodzeniem na wagę codziennie :) Zważę się może w sobotę :)
  • FitAnnie

    FitAnnie

    18 grudnia 2012, 21:58

    Niestety tak jest, że sobie wmawiamy ;(