W sobotę pobiegałam sobie na bieżni ( 2 min biegu/3min marszu) w sumie ok 45minut co dało mi energie na następny dzień bo człowiek od razu lepiej się czuje jak pobiega , porusza się, poćwiczy. W niedzielę z rana postanowiłam odpalić neta i poćwiczyć z Ewą Skalpel. Skromne 45minut które spowodowało, że moje ciało oblało się potem bardziej jak na bieżni, czułam że się kleję ale że działa :) Same ćwiczenia nie były najgorsze wytrzymałam do końca, ale następny dzień czyli dzisiaj rano jest straszny. Moje mięśnie ud, pośladków dają się we znaki i jak szłam do pracy miałam wrażenie że coś mam między nogami, albo że ja chce iść normalnie a one po swojemu.Wchodzenie do biura po schodach na 3p trwało 2 razy dłużej niż zwykle :D Ale nie poddaje się do wieczora na pewno przejdzie oby bo mam w planie iść na bieżnie.
Mój plan to co drugi dzień chodzić na bieżnie co drugi ćwiczyć z Ewą, jeśli nabiorę kondycji coś jeszcze dorzucę :)