Wczoraj wieczorkiem po kolacji siedziałam sobie w pokoju i czytałam różne stronki motywacyjne. To był jeden z tych momentów, gdzie naprawdę chciałam się poddać i myślałam o tym bardzo poważnie. Bo w końcu od 39 dni nie tknęłam słodyczy, ani nie zjadłam nawet jednego mojego ukochanego kebaba. Zero odstępstw od diety, więc chyba mogę cn? Ale z drugiej strony wiedziałam, że jak wezmę do ust jednego chipsa to na tym się nie skończy. Tak sobie myślałam, aż w końcu musiałam ruszyć tyłek, bo przyjechali do nas goście. Ciocia z wujkiem i dziećmi ;) wiecie, na typową, polską poadówę przy wódeczce i jedzonku. I wiecie co pierwsze usłyszałam jak zeszłam na dół?
-Matko jak ty schudłaś! - i nagle taka cisza i wszyscy się zaczynają na mnie patrzeć.
-Wyglądasz jakby cię ktoś wydłużył
--Weź no coś zjedz bo zaraz cię tu nie będzie
-Jak ty to zrobiłaś?
Itd itd.
A wiecie dlaczego chciałam się poddać? Bo patrząc w lustro nie widziałam żadnych efektów mojej pracy, a okazało się zupełnie coś innego. Po tej sytuacji mam tyle motywacji, że mogę góry przenosić
angelisia69
8 kwietnia 2017, 13:26Bo my same zawsze patrzymy na siebie najkrytyczniej,komplementy przyjmujemy z niedowierzaniem i szukamy w nich podtekstow,a zmiany zauwazamy tylko no gorsze nie na lepsze.ale czasem warto posluchac innych,bezstronnych osob ;-)
aniucha24
8 kwietnia 2017, 12:57Super, gratuluje. Mi ostatnio brak motywacji. Tzn cwicze, ale tez wpieprzam slodycze
Berchen
8 kwietnia 2017, 09:30cos pieknego, no ale 10 kg na minusie to nie wiem skad byly te smuty, gratuluje i zycze duuuzo radosci.
zmorka_amatorka
8 kwietnia 2017, 08:36Gratuluję! Trzymam kciuki! :)